Za dwa tygodnie odbędzie się Grand Prix Formuły 1 w Australii, ale może okazać się, że w stawce zabraknie zespołu Ferrari. Wszystko przez panujący we Włoszech koronawirus, a władze tego kraju nie chcą, aby pojawiały się u nich osoby z państw, gdzie na szeroką skalę wykryto przypadki groźnej choroby.
Ekipa z Maranello martwi się, że cześć członków zespołu może nie zostać wpuszczona do Australii i nie pojawi się na torze Albert Park Circuit. Jeżeli doszłoby do takiej sytuacji Ferrari nie byłoby w stanie zapewnić prawidłowej obsługi bolidów. Podobna sytuacja dotyczy również kibiców z Włoch, lecz tutaj jak wiadomo to nie ma wpływu na pracę zespołu w trakcie Grand Prix.
Mattia Binotto: Już samo dotarcie na testy F1 było wyzwaniem. Niektórzy z naszych inżynierów zostali w domu. Nie chcieliśmy ryzykować. Jednak przed wylotem do Australii potrzebujemy pewnych gwarancji od F1. Nie jesteśmy w stanie przed wylotem określić jak rozwinie się sytuacja z koronawirusem, co się wydarzy na świecie. Jeśli konieczne będzie przeprowadzenie jakichś badań medycznych, to musimy o tym wiedzieć. Trzeba jasno postawić sprawę. Musimy mieć wiedzę, jakie będzie postępowanie w przypadku wykrycia jakiegoś problemu. Musimy też chronić naszych pracowników, zachowywać się odpowiedzialnie względem nich i reszty społeczności F1.
Gdyby Ferrari faktycznie nie wzięło udziału w Grand Prix Australii, doszło by do sporej sensacji. W najbliższych dniach sytuacja związana z udziałem zespołu Ferrari powinna się wyjaśnić.