Lewis Hamilton nieco ponad miesiąc temu mówił, że to pieniądze rządzą światem i z tego powodu narażane jest jego życie oraz innych osób, które stawiły się na Grand Prix Australii. Jego słowa dziś brzmią jednak zupełnie inaczej, patrząc przez pryzmat czasu.
Gdy większość ekip zwalnia pracowników, kierowcy decydują się sami na obniżenie pensji widząc co się dzieje, mistrz świata F1 ani myśli o tym, aby na jego konto miało wpływać mniej pieniędzy. Lewis Hamilton choć zarabia najwięcej w całej stawce, nie zamierza decydować się na obniżkę pensji.
– Łatwo mi to komentować, bo nie dotyczy to mojej osoby, ale uważam, że kierowcy powinni wspierać zespoły w tym trudnym okresie. Zwłaszcza gdy te ledwo wiążą koniec z końcem. Piłkarze też zaczęli rezygnować z części swoich pensji. To byłoby nieuczciwe, gdyby kierowcy nie dali przykładu w sytuacji, gdy na bruku lądują szeregowi pracownicy, którzy mają do spłacenia kredyty hipoteczne i nie mają za co żyć. Ci, którzy zarabiają najwięcej, powinni się zgodzić na większe cięcia. Lewis powinien teraz pokazać, co miał na myśli, gdy mówił, że „gotówka jest królem tego świata” – powiedział Nico Hulkenberg.
Brytyjskie media donoszą, że pewną część wynagrodzenia może zacząć pokrywać jego sponsor Monster Energy. Firma miałaby zwiększyć swoje zaangażowanie w karierę mistrza świata i Mercedesa, pozwalając przy tym zespołowi pokryć pewien procent wypłaty Hamiltona.