Na polskich drogach co raz częściej spotykamy się z patrolami korzystającymi z radiowozu z wideorejestratorem. Zgodnie z zaleceniami Głównego Urzędu Miar, a także szkoleniowców policji, aby zmierzyć prędkość śledzonego pojazdu, należy zachować taką samą odległość na początku i końcu pomiaru. W praktyce nie jest to jednak takie łatwe.
Wyobraźmy sobie, że policjant trafił na potencjalnego pirata i ustawia się za nim, by wykonać pomiar. Nie może jednak podjechać zbyt blisko, by ofiara nie zorientowała się, że jedzie za nim patrol drogówki. Nie może być też zbyt daleko, bo pomiar będzie niewłaściwy.
Niestety, z tym drugim jest u nas różnie, a patrolujący nasze drogi policjanci często ustawiają się w dużej odległości od śledzonego pojazdu. Dzięki temu ułatwiają sobie zadanie i zmniejszają dystans. Takie zachowanie ma oczywiście wpływ na prawidłowość wykonanego pomiaru.
Jeśli funkcjonariusz na początku pomiaru był w odległości 400 metrów, a na końcu w odległości 350 metrów, to znaczy, że pomylił się o 50 metrów (12,5%). Choć wydaje się, że błąd nie jest duży, należałoby przyjąć zasady, z których korzystają na przykład funkcjonariusze w Niemczech.
Skoro użyta metoda pomiarowa może być błędna, a zmierzona prędkość wynosi 100 km/h (+/- 10 km/h), to znaczy, że nie możemy karać za 110 km/h, a powinniśmy za 90 km/h. Prawda? Tak przynajmniej nakazuje logika. Próby karania za przesadzone zarzuty w normalnym kraju kończą się uniewinnieniem. Nie jest obowiązkiem obywateli aby uczyć urzędników jak poprawnie przygotowywać dowody ani ponosić koszty bronienia się od przesadzonych zarzutów. „Polskie” sposoby używania tych urządzeń są kompletnie błędne. Pomiary tak uzyskane w żadnym normalnym kraju nie mogłyby stanowić dowodu w sądzie.
Błędy nawet do kilkuset procent?
Czy to możliwe, aby pomiar okazał się błędny o kilkaset procent? W teorii tak, w praktyce, różnie to bywa. Każdy z nas, kto jeździ samochodem już dość długo i ma spore doświadczenie, potrafi na oko ocenić prędkość pojazdu z dokładnością do około 30%. Taką ocenę możemy wysnuć na podstawie sposobu pokonywania zakrętów, mijania znaków przy drodze, czy porównując jazdę jednego kierowcy do reszty ruchu. Na płaskiej drodze bez punktów zaczepienia taka metoda do niczego się nie nada.
Może się zdarzyć więc, że funkcjonariusz ustali na oko z jaką prędkością jedzie pojazd przed nim, wykona „pomiar” za pomocą super drogiego sprzętu i przyzna mandat za wykroczenie, którego nie popełniliśmy.
Co robić?
Zabawa w sąd w Polsce to niestety często sport ekstremalny, który wymaga ogromnych nakładów czasowych i finansowych. Wydaje się, że jedynym sposobem by zakończyć nieprawidłowe pomiary jest pozew zbiorowy.
Lista urządzeń, które nie działają poprawnie jest długa:
- Radar: Rapid 1, 1A, 2Ka
- Radar: ISKRA-1
- Lidar: LTI UltraLyte
- Fotoradar: Fotorapid C, CM
- Fotoradar: Multanova 6F
- Lidar: LTI TruCAM
- Wideo-rejestrator: PolCam
- Wideo-rejestrator: Videorapid 2
- Lidar: LTI TruSpeed
Wykryte problemy nie są typu legalistycznego (niedopełnienie procedury czy brak jakiegoś dokumentu). Dotyczą one jednak dopuszczenia tych urządzeń do użytku w sposób kompletnie niezgodny z elementarnymi zasadami sztuki, co gwarantuje masę błędnych pomiarów. Nawet przez uczciwego operatora.