Wygląda na to, że rząd musi łatać kolejną dziurę w budżecie i tym razem oberwie się właścicielom startych samochodów.
Obecnie politycy rozważają projekt ustawy, wedle której na kierowców miałaby zostać nałożona roczna opłata za korzystanie ze swoich własnych samochodów. Wstępne informacje mówią o tym, że taka opłata wyniesie od 200 do 500 złotych, a dolną granicą jej przyznawania ma być spełnianie normy Euro 4. W praktyce oznacza to, że wszyscy posiadacze aut wyprodukowanych przez 2006 rokiem będą obarczeni nowym podatkiem lub jak to się ładnie mówi w ministerstwie „ryczałtem dla pojazdów o określonym poziomie emisji”.
Warto przy tym dodać, że dbanie o ekologię jest w tym przypadku bardzo drugorzędne. Wygląda na to, że rząd w żaden sposób nie zamierza ograniczać akcyzy na samochody elektryczne, ani także unikać podwójnego opodatkowania aut świeżo sprowadzonych – ktoś kto przed wprowadzeniem daniny sprowadził auto płacąc za nie pełną akcyzę i tak będzie musiał uiszczać roczną opłatę. O jakichkolwiek ulgach na zakup nowych i ekologicznych też nie ma mowy.
Wygląda więc na to, że partia rządząca chce wycisnąć jeszcze więcej pieniędzy z najbiedniejszych obywateli, bo jazda autami starszymi niż 10 lat wiąże się głównie z niewielkimi finansami. Opłata na poziomie 500 zł rocznie z jednej strony nie jest na tyle duża, aby zachęcić do kupna auta za kilka tysięcy, a zarazem jest dość duża aby mocno uszczuplić naprężone budżety. Pozostaje nam tylko pogratulować tego jakże wspaniałego pomysłu…