O wielkim szczęściu mogą mówić mężczyźni, którzy wjechali BMW w przydrożną kapliczkę w Studziannie. Budowla niemal całkowicie przygniotła przód samochodu. Na szczęście kierowcy i pasażerowi nic poważnego się nie stało.
W piątek (10 maja 2019 r.) wczesnym rankiem w miejscowości Studzianna (woj. łódzkie) kierowca BMW wypadł z drogi i uderzył w przydrożną kapliczkę. Przybyli na miejsce policjanci zastali już tylko przygnieciony betonową konstrukcją samochód. Kierowcy i pasażera nie było.
Okazało się, że samochód należy do 21-latka z gminy Poświętne, który ma cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. Gdy policjanci do niego przyjechali, oświadczył, że to on kierował samochodem, stracił nad nim panowanie i wjechał w przydrożną kapliczkę.
Policjanci – w toku dalszego śledztwa – nabrali jednak wątpliwości, czy ta wersja kolizji jest prawdziwa. Z ich dochodzenia zaczęło wynikać, że za kółkiem siedział 29-latek z powiatu opoczyńskiego. Gdy do niego dotarli, był pijany. Wstępnie potwierdził mundurowym, że brał udział w zdarzeniu.