Rozwój motoryzacji postępował bardzo powoli, jednak nie byłoby aut bez opon. To co zakładamy na nasze koła też przeszło długą drogę.
Historia motoryzacji w Polsce zaczęła się w 1896 roku, kiedy niejaki Stanisław Grodzki, współwłaściciel firmy Skład Maszyn i Narzędzi Rolniczych, odbył w Warszawie trzy pokazowe jazdy autem marki Peugeot. Choć rozdarta wtedy jeszcze przez zabory polska zobaczyła czym jest automobil, to jednak na prawdziwą rewolucje motoryzacyjną przyszło nam jeszcze długo poczekać – 13 lat później w Warszawie mieliśmy zaledwie 62 pojazdy samojezdne… Wyobrażacie sobie? 62 auta w całej Warszawie!
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był oczywiście fakt, że nie mieliśmy żadnych fabryk motoryzacyjnych, podczas gdy w obecnych Czechach już w 1906 budowano auta w firmie, która przeistoczyła się potem w dzisiejszą Skodę. Oczywiście w Europie brylowali Niemcy, którzy mieli co najmniej kilka marek. U nas pierwsze auto powstało w 1912 roku i był nim dwumiejscowy Star stworzony w Fabryce Samochodów i Motorów w Krakowie. Z każdym rokiem ilość aut rosła wręcz lawinowo i po odzyskaniu niepodległości w Polsce mieliśmy aż 7501 pojazdów mechanicznych wszelkiego rodzaju.
Co jednak z oponami? W końcu przed 1924 trzeba było na czymś jeździć. Te mieliśmy „u siebie” od 1911 roku, kiedy w obecnej stolicy ruszyła sprzedaż gum firmy Continental za sprawą firmy Varsovie Automobile. Oprócz opon importowała ona także samochody marek takich jak Peugeot, Minerwa, Overland, Isotta Fraschini i Lorraine-Dietrich. Reklamując pierwsze opony podkreślano przede wszystkim trwałość i wytrzymałość, gdyż drogi w tamtym okresie pozostawiały jeszcze bardzo wiele do życzenia (w sumie aż tak wiele przez te 100 lat się u nas nie zmieniło 😉 ). Przemieszczanie się pomiędzy miejscowościami było wyzwaniem, gdyż nawierzchnie były głównie szutrowe i dziury nie były czymś wyjątkowym. Średni dystans, jaki przejeżdżała u nas opona wynosił 4-5 tys. km, a więc dwukrotnie mniej niż na zachodzie Europy. Continental zalecał więc polskim kierowcom stosowanie ogumienia typu Cord – o mocnej konstrukcji i bieżniku przystosowanym do trudnych warunków drogowych.
Co ciekawe niemiecka firma już wtedy mocno podkreślała swoje sportowe sukcesy chwaląc się zwycięstwami w wyścigach Grand Prix, które później stały się podwaliną pod utworzenie Formuły 1. Tak czy inaczej, jeszcze w czasach zaborów, Continental miał u nas bardzo mocną pozycję i wprowadzał na polski rynek takie nowinki jak masy gumowe, łatki i inne akcesoria do naprawy ogumienia, stosowane nie tylko przez prywatnych kierowców, ale i pierwsze warsztaty wulkanizacyjne.
Jedną z konkurencji dla Continentala była belgijska marka Jenatzy, stworzona przez znanego wówczas kierowcę rajdowego, Camille’a Jenatzy’ego. Belg przeszedł do historii jako pierwszy człowiek, który przekroczył barierę 100 km/h za kierownicą samochodu. Nazywano go „Le Diable Rouge”, czyli „Czerwonym Diabłem”, głównie od rudego koloru jego brody. Niestety śmierć założyciela w 1913 roku sprawiła, że firma zaczęła podupadać, by ostatecznie zakończyć swoją działalność pod naporem I Wojny Światowej.
Innym producentem opon dostępnym w tamtym czasie na naszym rynku było US Tire, które z czasem przekształciło się w dobrze znanego Uniroyala. Amerykanie swoje gumy reklamowali łatwą obsługą oraz ogromną trwałością – według zapowiedzi sięgającą nawet 24 tysięcy kilometrów, co miało być wynikiem czterokrotnie lepszym niż u Continentala.
Mimo tego, że ówcześnie na rynku było jeszcze kilka innych marek, to jedyną poważnym graczem był francuski Michelin. Trójkolorowi byli tak pewni swoich produktów, że reklamowali je jako jedyne prawdziwe i kopiowane przez konkurencję. Co ciekawe już wtedy z reklam witał wszystkich gumowy ludzik, choć w trochę innym kształcie niż ten znany obecnie. Podkreślano także względną prostotę i związaną z tym łatwość wymiany, gdyż koła z oponami Michelina były wyposażone w zaledwie sześć klamr oraz sześć śrub.
Warto również wspomnieć, że już wtedy powstawały opony specjalnego przeznaczenia. Gumy wzmacniano gwoździami na bardzo nierówne drogi i zwano je oponami opancerzonymi. Podkreślano jednak, że metal w oponie szybko się nagrzewa, co niekorzystnie wpływało na żywotność, więc powinny być wykorzystywane tylko na naprawdę wypukłych drogach.
Źródło: Oponeo