Wielu kierowców jest zdziwionych surową nagonką ekoaktywistów na silniki Diesla. Jednak pomiary realnej emisji spalin na ulicach miast brutalnie pokazują, że to one najbardziej zatruwają powietrze. Już drugie miasto w Polsce przeprowadza badania, których wyniki mogą przekonać sceptyków zakazu Diesla.
Jak to działa?
Pierwszą metropolią w naszym kraju, która zdecydowała się na realne na sprawdzenie emisji spalin pojazdów jest Kraków. Miasto zmagające się z problemem smogu zrobiło to już w 2019 r. teledetekcyjną metodą „remote sensing”, inspirując się działaniami Londynu i Zurychu. W ciągu pół sekundy urządzenia analizują próbkę substancji w powietrzu za samochodem. Wśród wychwytywanych związków są dwutlenek węgla, tlenek węgla, dwutlenek azotu, tlenek azotu, cząsteczki stałe PM oraz węglowodory.
#Krakow #badania #spaliny
Jeden analizator w ciągu doby sprawdzi tyle pojazdów co 100 radiowozów z dymomierzami. Innowacyjne pomiary rzeczywistej emisji spalin metodą „remote sensing”, tj. przy wykorzystaniu metody teledetekcji są realizowane w Krakowie. @alarm_smogowy pic.twitter.com/lTB3kfZ90i— Kraków (@krakow_pl) June 10, 2019
Jednocześnie urządzenie niczym fotoradar zaczytuje numer rejestracyjny i przypisuje dane do konkretnego rodzaju pojazdu. Szybko można zrobić statystykę jak auta z daną normą spalin radzą sobie na miejskich ulicach. Dzięki temu, że badanie wykonywane jest bez zatrzymywania kontrolowanego pojazdu, to w ciągu doby można zbadać nawet 10 tys. samochodów, czyli ok. 100 razy więcej niż funkcjonariusz z dymomierzem. Pierwsze pomiary w Warszawie były już wykonane przy ul. Puławskiej, ale należy spodziewać się też kolejnych w innych lokalizacjach.
Fotoradary na Diesla
Krakowski eksperyment trwał 3 tygodnie, w ciągu których zbadano 104 tys. samochodów. Wyniki były druzgocące zwłaszcza dla pojazdów ze starszymi silnikami Diesla. Jednostki zgodne z normami spalin poniżej Euro 5 emitowały nawet kilkanaście razy więcej szkodliwych związków niż benzyniaki. Dopiero najnowsze silniki wysokoprężne trują w bardzo podobnym stopniu jak auta zalewane bezołowiową 95-tką. Poniższy wykres pokazuje jak wielką pracę na rzecz poprawy właściwości ekologicznych wykonał przemysł motoryzacyjny. W przypadku Diesla do zadowolenia wciąż daleka droga.
Badania w Krakowie wykazały coś jeszcze. Zatruwanie powietrza przez transport zbiorowy jest głównie domeną prywatnych przewoźników. Busiarze i kierowcy autokarów odpowiadają za aż 93 proc. szkodliwej emisji. MPK Kraków dokłada zaledwie 7 proc. Ta statystyka uwydatniła fakt, że flota prywaciarzy pozostawia wiele do życzenia w zakresie dbałości o środowisko. Nie ma wątpliwości, że warszawskie badania także będą ciosem w silniki Diesla i prywatnych przewoźników. Różnice zapewne będą dotyczyć podziału odpowiedzialności za szkody wyrządzane na stołecznym powietrzu.
Źródło: moto.pl