Sprzedaż samochodów hybrydowych Volvo w Europie idzie na tyle dobrze, że szwedzka marka wkrótce może mieć źródło dodatkowego dochodu. Producent należący do chińskiego koncernu Geely ma bowiem na tyle dobrą średnią emisji spalin, że będzie mógł dzielić się nią z innymi markami. Na takim rozwiązaniu nieźle zarabia m.in. amerykańska Tesla.
Na czym to polega?
Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, średnia emisji spalin wszystkich sprzedanych samochodów danego producenta nie może przekraczać 95 g/km dwutlenku węgla. Ten limit został ustanowiony, aby zmusić do tworzenia bardziej ekologicznych aut niż te z silnikami benzynowymi lub Diesla. W praktyce ciężko osiągnąć ten wynik bez udanej sprzedaży aut elektrycznych i hybrydowych. Jeżeli średnia jest niższa, to nadwyżkę można sprzedać innym producentom, którzy w przeciwnym razie musieliby płacić kosztowne kary.
Tymczasem Volvo pochwaliło się, że prawie 1/3 sprzedanych aut na Starym Kontynencie mają technologię hybrydową. Wynik wsparły też w mniejszym stopniu zbyte pojazdy w pełni elektryczne pod markami Volvo oraz Polestar. – Jesteśmy w dobrej sytuacji i na pewno nie zapłacimy kar – zapewniła dyrektor finansowe Volvo, Carla de Geyseleer w rozmowie z Financial Times. – W rzeczywistości możemy wspierać naszych konkurentów, jeśli zechcą – dodała.
Chętni są kwestią czasu
Firma nie odbyła jeszcze żadnych rozmów na ten temat z innymi producentami, ale można się spodziewać, że będzie to atrakcyjna oferta. Z takiego przywileju z powodzeniem korzysta już Tesla, która zredukowała średnią emisyjną koncernu Fiat Chrysler. Volkswagen, który opóźnił uruchomienie sprzedaży elektrycznych modeli kupił kredyty emisyjne od MG (mieli taką możliwość dzięki dobrej sprzedaży elektrycznego SUV-a ZS).
Im więcej SUV-ów z silnikami Diesla się sprzedaje, tym bardziej zarabia Elon Musk. Jak to możliwe?