Ocieplenie klimatu to fakt naukowy, który przekonał wielu polityków do podjęcia działań na rzecz zmniejszenia emisji CO2. Motoryzacja nieuchronnie zmierza ku pełnej elektryfikacji, na co wpływ mają nadchodzące przepisy. Unia Europejska wkrótce może dobić silniki Diesla i benzynowe, ale paradoksalnie efektem tego może być… wzrost emisji CO2.
Dlaczego nie będzie silników Diesla?
Część krajów wspólnoty naciska, aby Unia Europejska – wzorem kilku postępowych krajów – zadeklarowała datę zakazu Diesla i benzyny. Chodzi o zablokowanie możliwości sprzedaży nowych aut spalinowych, co jest oczekiwane nawet od 2030 r. Jednak zwłaszcza silniki wysokoprężne mogą nie doczekać tego terminu, ponieważ wcześniej może je dobić norma Euro 7. Choć jeszcze nie znamy jej dokładnych zapisów, to w praktyce ma ona sprowadzać się do wymuszenia niezwykle niskiej emisji. Żeby ją osiągnąć auta musiałyby spalać 2 litry paliwa na setkę!
Konieczność dokładania kolejnych technologii redukujących emisję to dodatkowe koszty, które przeniosą się na klientów. Trzeba je jednak wcześniej poprzedzić czascohłonnymi badaniami, co sprawia, że producentom przestaje się opłacać rozwój aut spalinowych. Zwłaszcza, że każde wychylenie ponad normę emisyjną będzie wiązało się z surowymi karami finansowymi. Nissan przyznał już, że taniej dla tej firmy jest stworzyć auto elektryczne niż spalinowe zgodne z Euro 7. To wszystko sprawia, że za chwilę możemy mieć lawinę deklaracji o przejściu w motoryzacji wyłącznie na elektryki.
Zaczniemy więcej wydawać?
Ekoaktywiści się cieszą? Nie tak prędko, bo ten sukces jest nieco złudny. Szef koncernu Stellantis, Carlos Tavares ostrzega, że zmuszanie do samochodów elektrycznych może mieć negatywne skutki dla klimatu. Auta na prąd są drogie i w najbliższym czasie nie widać perspektyw na zmianę tego trendu. Faworyzowanie ich poprzez penalizację spalinówek sprawi, że na nowe samochody pozwolą sobie nieliczni. Dziś auto spalinowe można kupić w Europie za ok. 10 tys. euro, ale gdy na rynku będą tylko elektryki próg wejścia będzie wynosił ok. 30 tys. euro.
Już w 2020 r. Bill Gates przestrzegał, że jeśli elektromobilność będzie dostępna tylko dla tych, których na nią stać, to taka transformacja motoryzacji nie ma sensu. Biedniejsza część społeczeństwa (czyt. większość) będzie poszukiwać samochodów używanych, nierzadko ze starszymi silnikami Diesla lub benzynowymi. W efekcie doprowadzi to do wzrostu poziomu emisji CO2 z sektora motoryzacyjnego. Czy taka wizja jest realna? Cóż, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Europie najlepiej sprzedają się względnie tanie i małe auta pokroju Volkswagena Golfa czy Renault Clio, to czy ich potencjalni nabywcy nagle zaczną wydawać 3 razy więcej pieniędzy na auto elektryczne?