Amerykanie mają dosyć luźne podejście do tego, co i jak montują na swoich samochodach. Jednak to, co zrobił pewien kierowcy Toyoty Prius w Kalifornii przebija wszystko. Chłopak potrzebował neta na autostradzie, więc walnął sobie na środku maski ogromną antenę satelitarną, aby złapać sygnał ze Starlinków Elona Muska.
Czego nie rozumiecie?
Na taki niecodzienny obrazek trafił California Highway Patrol. Gdy funkcjonariusz T. Caton zauważył coś dziwnego na czerwonym Priusie, natychmiast zatrzymał auto do kontroli. Wtedy miał miejsce (przerażająco) rozbrajający dialog. „Proszę pana, zatrzymałem pana dzisiaj za tę wizualną przeszkodę na masce. Czy to nie zasłania widoku podczas jazdy?” – zapytał policjant. „Tylko kiedy skręcam w prawo” – odparł ze spokojem kierowca Toyoty.
Jak można się domyślić, nie było to wystarczające usprawiedliwienie. Kierowca Toyoty dostał mandat za montaż urządzenia ograniczającego widoczność podczas jazdy. Mężczyzna potrzebujący internetu na środku autostrady mógł wykazać się odrobinę większą inteligencją, gdyby stabilnie zamocował talerz na dachu. Wydaje się jednak, że od kiedy Elon Musk udostępnił internet ze Starlinków, ludziom uwolniły się ukryte pokłady głupoty.