Choć większość ludzi wie, czego nie wolno robić na drogach publicznych, to w momencie przejęcia kierownicy w aucie sportowym, dostajemy małpiego rozumu. Pokusa zabawienia się pojazdem o dużej mocy bywa zbyt silna, czego przykładem jest przykład pewnego Afroamerykanina w BMW.
To już nie wolno driftować?
Zdarzenie pochodzi z 5 lutego 2017 r., ale porusza problemy, które warto poruszać. Na umieszczonym w sieci nagraniu widać czerwone BMW, które zaczyna kręcić bączki na skrzyżowaniu Redondo Beach Blvd oraz Main St. w kalifornijskim Compton. Kierowca miał pecha, bowiem drifty odbyły się na oczach dwóch patrolów policji, które zareagowały natychmiast. Na wideo poniżej warto zwrócić uwagę na lewą stronę ekranu.
W Stanach Zjednoczonych nie ma pobłażania dla piratów drogowych. Kierowca został skuty i aresztowany za swoje bezmyślne wyczyny. Gdy funkcjonariusze zajrzeli do środka jego auta kłopoty zatrzymanego tylko się powiększyły. Okazało się, że oprócz żony siedzi tam trójka małych dzieci poniżej 5 roku życia. Żadne z nich nie było zapięte w pasy, nie mówiąc już o obowiązkowym foteliku.
Gdzie można driftować?
O skrajnie nieodpowiedzialnym przewożeniu dzieci szkoda pisać. Zwłaszcza w obliczu prób sportowych ewolucji autem. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, gdzie można driftować. Niestety niektórzy uważają, że służy do tego rondo. Otóż nie, nie służy do tego, żaden odcinek drogi publicznej. Taka zabawa jest możliwa tylko na drogach wyłączonych z ruchu lub terenach prywatnych.
Dlatego też, jeśli naprawdę interesuje nas drift, warto zrzeszać się w środowiskach, które robią to legalnie. Wówczas łatwiej, a co równie ważne taniej, jest wynająć tor lub zamknąć parking bądź ulice do treningów czy zawodów. Z kolei próba takich szaleństw bez zamknięcia dróg działa zawsze na szkodę środowiska, na które spada łatka piratów drogowych. To szczególnie krzywdzące dla tych, którzy profesjonalnie szlifują swoje umiejętności, ale przez nieodpowiedzialnych ludzi są stawiani w jednym szeregu z lekkomyślnymi amatorami.