Kiedyś to było! Dzieciaki wieszały na ścianach plakaty drogowych supersamochodów lub wyczynowych rajdówek. Auta były powszechnym obiektem marzeń i westchnień. A dziś? Pojazdy dla większości stały się urządzeniami, które mają wykonywać określone funkcje. Jeśli ktoś myśli, że przyszłość motoryzacji to zakaz Diesla i powszechna elektryfikacja, to jest w dużym błędzie. Tu chodzi o coś więcej.
Jak dziś postrzega się motoryzację?
Spójrzcie na dzisiejszą młodzież. Oni nie marzą o Ferrari, Koenigseggu czy Toyocie Yaris WRC (więszkość nawet nie wie co to jest). Ich celem jest smartfon, czyli mobilne okno na świat, do którego nawet nie potrzebują już laptopa. Motoryzacyjnych emocji dostarczają im nieistniejące pojazdy z gier. Tak naprawdę mają dużo ciekawszych rozrywek, w których samochody nie istnieją. Auta, zwłaszcza kierowanie nimi, stały się przeszkodą w permanentnym byciu online, co dla niektórych jest już dyskwalifikacją.
Jednak kryzys w postrzeganiu motoryzacji „jak dawniej” nie dotyczy tylko młodych. Niezliczone systemy asystujące sprawiły, że po samochody zaczęły sięgać osoby, które nigdy nie czuły drygu do kierowania. Dla nich auto miało być osobistym środkiem komunikacji, transportującym z punktu A do punktu B. To ludzie, których nie obchodzi dźwięk 5-cylindrowego silnika czy też maksymalny moment obrotowy dostępny „od dołu”. To tylko szybszy wózek na zakupy, do którego można zapakować też rodzinę.
Zakaz Diesla to tylko część wielkiej rewolucji
To wszystko sprawiło, że petrolheadzi, czyli pasjonaci spalinowej motoryzacji stali się mniejszością narodową. To zresztą tendencja postępująca tak bardzo, że samochody zmieniają się coraz bardziej. Za chwilę spalinowy pojazd o dużej mocy i z manualną skrzynią biegów będzie edycją limitowaną. To wszystko przy założeniu, że będzie legalny, bowiem zakaz Diesla i benzyny najprędzej wkroczy do Europy. Docelowo będziemy poruszać się głównie samochodami elektrycznymi, aby zapobiec ocieplaniu się klimatu. Zresztą, producenci wiedzą już od dawna jak bardzo się do tego przyczyniają.
Choć efekt cieplarniany niedługo będzie jeszcze większym wyzwaniem dla ludzkości niż COVID-19, to wiele osób nie myśli z troską o klimacie. To wymaga dalekosiężnej analizy i troski o innych, a jak wiadomo, większość myśli o sobie i o tym, co tu i teraz. Dlatego też auta elektryczne z takim trudem zyskują sympatię klientów. Dopóki nie staną się tańsze i bardziej wydajne od spalinówek, dopóty będzie rzesza sceptyków. Dlatego też producenci muszą zaproponować coś ekstra, co sprawi, że elektryki będą po prostu lepsze.
Elon Musk wyznaczył kurs
Wielu marketingowców błędnie próbuje reklamować samochody elektryczne mocą, dostępnym od zaraz wysokim momentem obrotowym czy dbałością o klimat. To naprawdę większości ludzi aż tak nie interesuje, a o dotarcie do większości raczej im chodzi. Przemysł motoryzacyjny potrzebuje sprzedawać miliony egzemplarzy, docierać do jak najszerszych mas. Za chwilę niektórzy obudzą się z ręką w nocniku, gdy zorientują się, że w porę nie zmienili swojego podejścia. Zaliczą upadek jak niegdyś Nokia, która była pierwszym wyborem, gdy ktoś chciał mieć dobry telefon komórkowy.
Szybko okazało się, że innowacyjne startupy i firmy przełamujące utarte schematy zaczynają zdobywać rynek. Czy podobnie dzieje się na rynku samochodowym? Oczywiście! Popatrzcie na Teslę. Firma Elona Muska wcale nie epatuje tym, że dba o klimat lub dostarcza ekstremalnych sportowych doznań. Jej klienci dostają wielki ekran z Netflixem, YouTube, grami i innymi bajerami. W połączeniu z intensywnie rozwijaną funkcją jazdy w pełni autonomicznej (bez interwencji kierowcy) kompletuje produkt skrojony pod nabywcę przyszłości.
Co będzie najważniejsze w motoryzacji?
Kluczem do odegrania ważnej roli w przyszłości motoryzacji nie będzie moc, zawieszenie czy zeroemisyjność (też, ale nie przede wszystkim). Najcenniejszą rzeczą będzie oprogramowanie, zdolne sprawić, że auta będą centrami wypoczynkowo-rozrywkowymi na kółkach. Auta nie będą dla kierowców, będą dla ludzi, którym myli się lewo z prawo. Choć dzisiejsze auta są naszpikowane nowoczesną technologią, to trudność w konkurowaniu z Teslą za chwilę pojawi się w kosztach.
Obecnie oprogramowanie i elektronikę najczęściej przygotowują zewnętrzni dostawcy. Elon Musk pomija ten etap, tworząc te systemy od podstaw u siebie. Proces osiągania pewnych pułapów zaawansowania jest na tyle czasochłonny, że dziś świat zorientował się, że Tesla stała się liderem wyścigu do przyszłości. Sektor IT zaczyna mieć fundamentalne znaczenie dla marek samochodowych, które nie chcą skończyć jak Nokia.
Petrolheadzi i ryby głosu nie mają
Za 10 lat możemy obudzić się w zupełnie nowej rzeczywistości motoryzacyjnej. Decyzje koncernów z dziś, będą mieć kluczowe znaczenie dla przetrwania na rynku. Liczyć będzie się nie tylko rozwijanie tanich podzespołów do samochodów elektrycznych czy tworzenie własnego oprogramowania. Pojazdy będą musiały mieć również atrakcyjna wydajność (w tym zasięg) i łatwość użytkowania. Choć wielu petrolheadów będzie krzyczeć, że to już nie będzie prawdziwa motoryzacja, muszą mieć świadomość, że ich zdanie się nie liczy. Są garstką pasjonatów, którzy nie zapewnią przetrwania producentom.