Zanim silniki Diesla zostaną globalnie zakazane, szybciej może być forsowane surowe karanie za ich tuning. Mowa przede wszystkim o modyfikacji w stylu rolling coal, który preferują przeciwnicy elektryfikacji samochodów. Najnowsze badania wskazują, że wzrost popularności tych przeróbek przycznia się do alarmującego zanieczyszczenia powietrza.
Ta modyfikacja diesla to zbrodnia
Wspomniana moda tuningowa dotyczy zwłaszcza Teksasu, gdzie na ulice lepiej nie wyjeżdżać Teslą. Tam istnieje największe prawdopodobieństwo napotkania samozwańczego samca alfa w pick-upie z silnikiem Diesla. Na widok auta na prąd, teksańscy macho celowo piłują swojego diesla, aby puścić jak największą chmurę czarnego dymu. Rolling coal tylko zwiększa ten efekt i jest to coś wielokrotnie gorsze niż wycięcie filtra DPF.
Jednak najnowsze badania wskazują, że ten nielegalny tuning szkodzi bardziej środowisku niż dotychczas uważano. Agencja EPA oszacowała, że tylko 500 tys. pickupów po takich przeróbkach diesla wytwarza emisję jak 9 milionów trucków w oryginalnej specyfikacji. – Ponad 570 tys. ton nadmiarowych tlenków azotu (NOx) i 5 tys. ton cząstek stałych (PM) zostanie wyemitowanych przez te zmodyfikowane pickupy przez cały okres ich eksploatacji – czytamy w raporcie.
Żmudna łapanka
Naukowcy apelują o surowsze kary za trend tuningowy rolling coal. EPA na bieżąco wychwytuje tunerów, którzy oferują kontrowersyjne przeróbki. Ten proces może potrwać bardzo długo, bowiem zajmuje się tym wiele małych warsztatów. W niektórych jednostkach napędowych wystarczy inwestycja 200 dolarów, ale w przypadku innych cena rośnie nawet do 5000 dol. Mody uwalniają przy okazji śladowe ilości koni mechanicznych i sprawiają, że pickup jest odrobinę bardziej żwawy. Konsekwencje dla czystego powietrza są jednak dramatyczne.