Gdy dwa szybkie samochody spotykają się na światłach, niezwykle łatwo dać się sprowokować do małego wyścigu. Jednak to w takich sytuacjach grozi nam tzw. instant karma. Nie warto dawać ponieść się emocjom nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale i finansowych. Przekonał się o tym pewien kierowca z USA.
To miał być pojedynek tytanów
Na światłach jednego z amerykańskich miast spotkali się kierowcy dwóch bardzo szybkich wozów. Właściciel niebieskiego Mitsubishi Lancera Evo VIII próbował namówić do pojedynku kierowcę Chevroleta Corvette. Ten jednak poddał się bez walki, ale wydaje się, że dobrze wiedział co robi.
🤦 from r/IdiotsInCars
Nie chodzi o to, że obawiał się porażki z czteronapędowym, japońskim sedanem. Prawdopodobnie zauważył kto stoi za jego plecami. Był to policyjny SUV, który błyskawicznie zareagował na start Lancera z wykorzystaniem pełnej mocy. Na widok sygnałów świetlnych radiowozu nagrywający całe zamieszanie wybuchnęli śmiechem, zdobywając filmik z gatunku „instant karma”.
No i skończyło się chojrakowanie
Takie reakcje jednak nie dziwią. Kubeł zimnej wody na chojraków zawsze wzbudza rozbawienie i poczucie sprawiedliwości społecznej. Być może była to sroga nauczka dla kierowcy samochodu z rajdowym rodowodem. Zresztą to właśnie na rajdach lub torach wyścigowych powinien czerpać przyjemność z wykorzystywania pełnego potencjału silnika i napędu. Otwarte dla ruchu ulice to nienajlepsze miejsce do dawania sobie zastrzyków adrenaliny.