Agencja Fitch przewiduje, że rynek ropy i benzyny poniesie gigantyczne straty w 2020 r. Z powodu pandemii koronawirusa i proekologicznych działań rządów wielu państw, straty sektora mają sięgnąć 1,8 tryliona dolarów (7,1 biliona złotych).
COVID-19 doprowadził do nadpodaży ropy naftowej. Jej skala była tak duża, że w pewnym momencie jej notowania potrafiły być ujemne, gdy nie było miejsca do jej magazynowania. Jednocześnie odbiorcy hurtowi nie potrzebowali tak dużo surowca, gdy globalny transport został niemal zamrożony.
Dodatkowo do polityki zdrowotnej wielu państw łatwo było wpleść przyspieszenie programów mających oddziaływać na kryzys klimatyczny. Oprócz wdrożenia wielu udogodnień dla branży elektromobilnej, gwałtowanie potaniały koszty systemów energii odnawialnej.
Pandemia zakończyła epokę
Wszystko zmierza ku temu stałemu zmniejszeniu zapotrzebowania na ropę. Na dłuższą metę sytuacji nie poprawi nawet porozumienie między krajami OPEC a Rosją. Branża nieuchronnie się kurczy, czego efektem są m.in. zwolnienia 10 tys. osób przez w koncernie BP, głównie w administracji. Tylko w USA pracę w branży paliwowej straci 90 tys. ludzi.
Kilkanaście firm naftowych ogłosiło bankructwo już w kwietniu i maju. Coraz więcej spółek staje przed widmem niemożności spłaty długów. Prognoz na powrót do sytuacji sprzed pandemii próżno szukać wśród ekspertów, bowiem szukanie alternatyw dla diesla i benzyny stało się wręcz modne.