Wiele środowisk offroadowych było wstrząśniętych głupotą pewnego kierowcy Jeepa, który porzucił uwielbiany przez nich pojazd na górskim szlaku w Kalifornii. Jednak grupa lokalnych entuzjastów nie zamierzała czekać i uratowała auto przed pozostawieniem go tam na pastwę losu.
Jeep nie został pozostawiony sam sobie
Do akcji ratowniczej zaangażowali się członkowie klubu SoCal Jeep, którzy skrzyknęli się i udali się na miejsce, gdzie porzucono Jeepa Wranglera. Udało im się tam dotrzeć samochodami terenowymi z wyciągarkami. Te przy wsparciu ludzkich rąk umożliwiły ściągnięcie wiszącego na krawędzi pojazdu.
Nagrania z tej akcji obiegają teraz media społecznościowe. Początkowo wydawało się, że zabranie samochodu z rowerowego szlaku Razor Ridge w Kalifornii jest możliwe tylko przy użyciu śmigłowca. Do analizy sytuacji wysłano nawet policyjny helikopter. Pasjonaci offroadu udowodnili jednak, że mądrze skoordynowana akcja może być przeprowadzona dużo taniej.
Terenówka nie przejedzie po wszystkim
Jak widać, nawet największą wpadkę podczas jazdy terenowej da się jakoś odkręcić. Jednak powinno być to przestrogą przed zbyt śmiałymi próbami szaleństw po wertepach. Wielu amatorów offroadu często ma zbyt wygórowane oczekiwania, co do możliwości swoich aut. Jak widać terenówkę nie przejedzie wszędzie i po wszystkim. A wybieranie się na tak wąski szlak dla rowerów to już ewidentna głupota.