Od momentu zniesienia zakazu zamknięcia wyciągów i hoteli, górskie miejscowości przebywają oblężenie. Tej okazji nie przepuścił także wielki miłośnik narciarstwa, prezydent Andrzej Duda. Najwyższy przedstawiciel polskich władz zaliczył efektowny powrót z kilkudniowego pobytu w górach.
Tak się omija korek
Prawdopodobnie Andrzej Duda skorzystał z prezydenckiej rezydencji w Wiśle. 48-letni polityk był widziany na beskidzkiej stacji narciarskiej Cieńków. Przeciwnicy polityczni nie omieszkali wykorzystać tej sytuacji do stworzenia memów i krytyki za wyjazd na narty na starcie trzeciej fali zachorowań na koronawirusa.
W Wiśle prezydentowi towarzyszyła także Służba Ochrony Państwa. Nie przegapił tego nikt z przebywających w ten weekend w górskiej miejscowości, bowiem prezydent zaliczył tryumfalny przejazd powrotny. Gdy inni stali w 2-godzinnym korku, kolumna SOP z Andrzejem Dudą przejechała przez miejscowość na sygnale. Korek rozstąpił się przed prezydentem niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem.
Czy dało się z tego wybrnąć?
Oczywiście z jednej strony to bolesny widok dla obywatela, gdy udowadnia mu się, kto jest władzą, a kto poddanym. Z drugiej strony, postój w wielogodzinnym korku jest nieco urągający dla powagi urzędu. Czasem jednak zrównanie się z problemami zwykłego ludu może wyjść na korzyść politykowi.
Jednak niekoniecznie w Polsce, w której wyborcy są mocno spolaryzowani. Stojący samochód prezydenta w korku to łatwy cel i mogłoby to stanowić zagrożenie. W tych okolicznościach może jednak lepiej byłoby skorzystać ze śmigłowca? Zaraz jednak podniosłoby się larum, że wyrzuca się pieniądze podatników. Te wyjazdy wypoczynkowe polityków to jednak trudne sprawy.