Politycy podczas kampanii wyborczej zachowują się jak typowy Mirek, handlarz samochodowy. Gwarancja do bramy (czyt. urny), potem się nie znamy. Jeszcze latem obóz rządzący zapowiadał, że nie zgodzi się na żadne podwyżki podatków. Prawie się udało, bowiem będziemy mieć aż 19 nowych lub większych danin. Dwie z nich bezpośrednio dotyczą kierowców.
Najgorzej, jeśli macie samochód z silnikiem Diesla lub benzynowym. To oznacza, że jesteście zmuszeni (chcąc dbać o jednostkę napędową) dokonywać okresowej wymiany oleju. Od tego roku ta czynność będzie objęta opłatą depozytową. Jej koszty oczywiście poniosą bezpośrednio polscy kierowcy.
Ile to będzie kosztować?
W projekcie ustawy zawarto, że jej wysokość wyniesie nie więcej niż 10 złotych za litr. Ustawodawcy sugerują, że opłata powinna oscylować wokół ceny 4,50 zł za litr.
Po co w ogóle taki podatek od wymiany oleju? Taka swego rodzaju kaucja ma odstraszyć od sięgania po zużyty olej silnikowy do celów opałowych. Ten nielegalny proceder jest bardzo szkodliwy dla środowiska. Zużyty lub przepracowany olej emituje rakotwórcze związki.
KIEROWCO! TO NAJLEPSZY MOMENT NA ZAKUP OPON! SPRAWDŹ PROMOCJE
Podatki od czego?
Wiele osób fizycznych często nawet nie ma pojęcia o tym, że należy płacić podatek od środków transportowych. Dotyczy to samochodów osobowych, jak i ciężarowych oraz przyczep czy naczep. Wysokość stawek uchwala rada gminy. Jeśli ktoś myśli, że ich wartość spadnie z powodu pandemii, to może się srogo przeliczyć.
Źródło: Business Insider