Kamil Stawiński projektuje elementy zawieszenia przeznaczone dla zawodników rywalizujących w drifcie. Trzeba przyznać, że jego źródła inspiracji są dosyć oryginalne. Wzoruje się on bowiem m.in. na skrzydłach much, motyli oraz wózkach sklepowych. I odnosi przy tym niezłe sukcesy biznesowe.
O metodach pracy Kamila i jego pomysłowości pisaliśmy w materiale „Ekspert bez szkoły„. Stawiński jest obecnie jednym z około sześciu polskich dostawców elementów zawieszenia przeznaczonych do driftu i obsługuje zawodników pochodzących z całego świata. I chociaż nie legitymuje się teoretycznie wymaganym wykształceniem, to radzi sobie bardzo sprawnie. Jednak nie znalazł się w tej branży przypadkowo – Można powiedzieć, że jestem związany z tym środowiskiem od 12 lat. Moi znajomi którzy startowali w drifcie zapraszali mnie na treningi oraz testy. Podpatrywałem ich robotę, głównie kiedy przygotowywali swoje pojazdy. Cięli i spawali zwrotnice i wahacze, a ja czytałem książki, obserwowałem i analizowałem jak można robić to lepiej – komentuje Kamil.
Stawiński jest człowiekiem, który słowa zamienia w czyny – Moi koledzy byli bardzo zajarani driftem. Wrzucali wiele zdjęć na Facebook. W swoim pierwszym samochodzie chciałem samodzielnie zrobić zawieszenie, jednak bałem się, że mam zbyt duże braki. Jednak przyszedł dzień, kiedy znajomy wrzucił fotkę identycznego BMW jak to moje z bardzo dużym kątem skrętu przednich kół. Jak w wózku widłowym. Pokusiłem się o tezę, że to nie jest trudne i spotkałem się z prowokacyjnym stwierdzeniem, żebym zrobił to w takim wypadku. No i zrobiłem. Zajęło mi to 9 miesięcy ale się udało i tak to wszystko się zaczęło – tłumaczy w rozmowie z autokult.pl Kamil.
Jego produkty budzą zaufanie u wymagających klientów – Cały czas wszystko udoskonalam. Myślę o zmniejszaniu masy i poprawie wyglądu. Nie zdarzyło się jeszcze aby mój wahacz pękł. Współpracuję z doświadczonymi zawodnikami, którzy jeżdżą od dłuższego czasu w drifcie. Staram się dawać im jak najwięcej części do testowania i słucham ich opinii. To ważne, bo nie mogę sobie pozwolić na wtopę podczas sprzedaży. W grudniu 2015 r. wspólnie ze znajomym otworzyliśmy razem stronę na facebooku. Mieliśmy nadzieję, że może chwyci. Nie myliliśmy się i markę SAS znają dziś drifetrzy w całej Europie. Wiem, jak wiele tracę na przykład na zleceniach na zewnątrz. Dlatego kolejnym moim celem jest rozwinięcie parku maszynowego o obrabiarki CNC, które drastycznie zmniejszą czas oczekiwania – kończy Kamil, który spokojnie dąży do postawionych przed sobą celów.
Tagi: Kamil Stawiński, Drift
fot. Marcin Łobodziński, materiały Kamila, FB: SAS