Zaprojektowany w latach ’70 przez Antoniego Kasznickiego i Zbigniewa Kowalczyka FSO Polonez to aktualnie relikt przeszłości i maszyna, która nie kojarzy się pasjonatom motoryzacji zbyt dobrze – delikatnie to ujmując. Jak się jednak okazuje, jest na świecie jeden wyjątek od tej reguły. Przekonał się o tym pewien kierowca… Dodge’a Challengera.
Challenger dostał ostre „baty”
FSO Polonez produkowany był przez Fabrykę Samochodów Osobowych w Warszawie od 3 maja 1978 roku do 22 kwietnia 2002 roku. Auto miało być godnym następcą Polskiego Fiata 125p, który był produkowany równolegle aż do 1991 roku. Samochód w trakcie swojej historii przeszedł kilka większych modernizacji, ale nigdy nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle zachodniej konkurencji.
KIEROWCO! ODBIERZ BON NA 120 PLN DO WYDANIA NA STACJACH BENZYNOWYCH
I nie ma się co dziwić – toporna konstrukcja, słabe wyposażenie wnętrz i archaiczne silniki (najmocniejszy generował zaledwie 105 koni mechanicznych i pozwolił rozpędzić Poloneza do 165 km/h) sprawiły, że auto cieszyło się zainteresowaniem tylko w Polsce.
Jak się jednak okazuje, wystarczyło zaledwie dołożenie turbosprężarki i drobne modyfikacje silnika, aby Polonez przeistoczył się w prawdziwą bestię. Przekonał się o tym właściciel Challengera, pod którego maską pracuje legendarne już V8 HEMI o pojemności 5,7. Zobaczcie sami.