Serwisant wziął Corvette klienta i urządził sobie wyścig. Wpadł, bo wszystko nagrała kamera, o której istnieniu musiał wiedzieć [WIDEO]

Serwisant wziął Corvette klienta i urządził sobie wyścig. Wpadł, bo wszystko nagrała kamera, o której istnieniu musiał wiedzieć [WIDEO]

Chevrolet_Corvette_Stingray_2020_novy_02

Podaj dalej

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – tak właśnie musiał pomyśleć pracownik autoryzowanego serwisu Chevroleta, który najwyraźniej uznał, że wyścig autem klienta po drodze publicznej to nic złego. Mężczyzna założył najpewniej, że właściciel auta i tak nie dowie się o jego nieodpowiedzialnym wybryku. Stało się jednak zupełnie inaczej.

Dzban roku?

Historia pewnego serwisanta pracującego w salonie Chevroleta jest trochę śmieszna, ale też trochę smutna. Smuta głównie z tego powodu, że człowiek ten zachował się tak, jakby zamiast ilorazu, miał iloczyn inteligencji. Próbowaliśmy nawet przez jakiś czas dojść do tego, jak można było wpaść na tak idiotyczny pomysł. Niestety – bezskutecznie.

W centrum całej opowieści znajduje się klient, który miał problem ze swoją Corvette C8. Powierzył więc temat serwisowi mówiąc, że z silnika dobiega dziwny dźwięk, którego przyczynę szybko zidentyfikował mechanik – miała to być luźna świeca zapłonowa na jednym z ośmiu cylindrów. Serwisant szybko uporał się z problemem i wyruszył na jazdę próbną. Nic dziwnego – to normalna kolej rzeczy i jednocześnie praktyka, która stosowana jest przez miliony mechaników na całym świecie.

fot: Chevrolet

Problem jednak pojawił się w trakcie kontrolnej przejażdżki. Mężczyzna musiał mieć świadomość tego, że Corvette C8 ma wbudowany seryjnie moduł GPS, który jest dodatkowo zintegrowany z kamerą. Mimo tego przy prędkości prawie 200 km/h postanowił ścigać się z czarnym Chargerem. W pewnym momencie panowie mieli nawet na liczniku prawie 250 km/h, co jednak nie przeszkodziło im w kontynuowaniu szaleńczej jazdy.

Oczywiście właściciel pojazdu przeglądając zarejestrowane przez system rejestracji danych osiągów nagranie szybko domyślił się, że jazda z prędkością 250 km/h to raczej nie jest uzasadniony test. Zażądał więc od ASO rekompensaty w postaci mycia i polerowania auta o wartości 500 dolarów, oraz przedłużenia gwarancji. Kierownik serwisu oczywiście zgodził się na te warunki. Nie mamy jednak żadnych wątpliwości, kto za to wszystko zapłaci z własnej kieszeni. A wystarczyło pamiętać o zamontowanej seryjnie kamerze. Kto jak kto, ale pracownik autoryzowanego serwisu powinien takie rzeczy wiedzieć.

Przeczytaj również

Redakcja WRC News

Redakcja WRC News