Złośliwi twierdzą, że istnieją dwa typy ludzi – ci którzy odklejają fabryczne naklejki z zakupionych dóbr, oraz ci, którzy za wszelką cenę chcą, aby kawałki przeźroczystego plastiku pozostały na ich sprzęcie (najczęściej elektronicznym) jak najdłużej.
Widoczność podczas jazdy na motocyklu? A na co to komu?
W szczególności dotyczy to foli, które producenci umieszczają na ekranach telefonów komórkowych, laptopów, telewizorów czy też monitorów. I nie ma w tym absolutnie nic złego – jeśli ktoś tak lubi, to ok – to nasza prywatna sprawa co robimy z nowo zakupionymi urządzeniami. Sytuacja jednak diametralnie zmienia się, kiedy to – nomen omen – osobliwe przyzwyczajenie, bezpośrednio wpływa na nasze bezpieczeństwo.
No bo jeśli np. motocyklista kupuje nowy kask i nie zrywa z wizjera fabrycznej naklejki informacyjnej, która zawiera co najmniej kilka tysięcy znaków, które dodatkowo niemal w 90% ograniczają pole widzenia to znaczy, że coś poszło nie tak. Jeszcze gorzej, kiedy motocyklista jeździ z taką naklejką przez… 3 lata. Niemożliwe? A jednak.
Policja z jednej z prowincji holenderskich – Wschodniej Fryzji – ze zdziwieniem zatrzymała kierowcę motocykla, który na szybce swojego kasku marki MT Helmets miał naklejoną folię zawierającą szereg informacji i ostrzeżeń – w kilku językach. W policyjnym raporcie z tego zdarzenia nie zostało ujęte, czy mężczyzna został w jakikolwiek sposób ukarany.
Na szczęście jedno jest pewne – przed kontynuowaniem dalszej jazdy funkcjonariusze ściągnęli naklejkę z wizjera i pouczyli motocyklistę o możliwych konsekwencjach jazdy z tak mocno ograniczoną widocznością. Na koniec przyznał on, że „cały świat otworzył się przed nim na nowo, ponieważ jeździł w ten sposób przez ostatnie 3 lata.” Jakieś pytania? My nie mamy…