Do niecodziennej i jednocześnie zabawnej sytuacji doszło w Kostrzynie nad Odrą. Miejscowi policjanci musieli rozwiązać tam zagadkowe zaginięcie pewnego małego pojazdu. Całemu zamieszaniu winny okazał się… rozkojarzony mechanik.
Mundurowi zostali wezwani na ul. Wojska Polskiego, ponieważ właściciel mikrosamochodu nie doszukał się swojego pojazdu w miejscu w którym wcześniej go zaparkował. Wszystko wskazywało więc na kradzież. Policjanci szybko sprawdzili nagrania z lokalnego monitoringu. To był strzał w dziesiątkę – okazało się, że samochód został odholowany.
Niecodzienna pomyłka
Ponieważ na nagraniu bardzo wyraźnie było widać tablice rejestracyjne, oraz samego podejrzanego, funkcjonariusze błyskawicznie ustalili, gdzie może znajdować się skradziony samochód. Chwilę później odwiedzili jeden z warsztatów samochodowych w Kostrzynie. Na miejscu oznajmili zaskoczonemu właścicielowi, że jest podejrzany o kradzież. Szybko okazało się jednak, że doszło niecodziennej pomyłki.
Kilka godzin wcześniej pewna kobieta poprosiła o pomoc w transporcie samochodu i jego naprawie, a następnie wskazała miejsce w którym pojazd jest zaparkowany oraz markę. Na koniec przekazała też mechanikowi kluczyki. Nie podała jednak numerów tablic rejestracyjnych. Mężczyzna, któremu zlecono naprawę samochodu pojawił się na parkingu po pewnym czasie i próbował uruchomić maszynę.
Kiedy to się nie udało uznał, że problem dotyczy właśnie stacyjki, więc wraz z współpracownikiem zdecydowali się na odholowanie auta do warsztatu. Dopiero po odwiedzinach policjantów okazało się, że zabrali własność sąsiada kobiety, która poprosiła o pomoc w jego naprawie. Właścicielka wskazała na auto stojące przy pierwszej klatce bloku, ale nie z tej strony budynku.
W warsztacie pojawili się właściciele obu aut. Funkcjonariuszom udało się więc w mgnieniu oka wyjaśnić sprawę. Kobieta wraz z sąsiadem doszli do porozumienia i stwierdzili, że doszło do niecodziennej sytuacji i niesamowitego zbiegu okoliczności. Sprawa zostanie najprawdopodobniej umorzona.