Każdy samochód ma swoją historię. Jednak ten Ford Mustang GT z 1968 skrywał coś, czego nowy właściciel raczej się nie spodziewał. Przyznamy szczerze, że nie chcielibyśmy być na jego miejscu.
Niecodzienna historia
Pewien Ford Mustang GT zaparkowany był od ponad 50 lat na Florydzie. Kiedy jego pierwszy właściciel zmarł kilka lat temu, jego przyjaciel zwrócił się do najbliższej rodziny, czy może odkupić od nich pojazd. Zgodzili się, a Mustang trafił wraz z nowym właścicielem do Karoliny Północnej.
Nie będąc w stanie samodzielnie naprawić auta, mężczyzna o imieniu Bruce postanowił wystawić go na sprzedaż na portalu Craigslist, gdzie został zauważony przez kolekcjonera samochodów o nazwisku Zach Taylor z Georgii. Ten ostatni zdecydował się kupić klasyka za 7 tysięcy dolarów.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Kiedy zabrał się jednak za prace mające na celu odrestaurowanie pojazdu, odnalazł w samochodzie… ludzkie prochy. Po tym szokującym odkryciu Taylor zadzwonił do osoby, która sprzedała mu Forda, a następnie zgłosił reklamację. Mężczyzna odpowiedział mu, że sprzedał pojazd z prochami, ponieważ pierwszy właściciel zażyczył sobie, aby te na zawsze w nim pozostały.
Jak się jednak później okazało, Zach Taylor nie miał wystarczających środków finansowych, aby profesjonalnie odrestaurować bardzo zniszczony już przecież samochód. Wystawił więc Mustanga na aukcji, gdzie znalazł nowego nabywcę za cenę 23 tys. dolarów. Colin Budden – nowy właściciel samochodu powiedział dla telewizji Fox News, że zgodnie z ostatnią wolą pierwszego właściciela, jego prochy pozostaną w Mustangu.