Elon Musk i jego Tesla są liderem na rynku samochodów elektrycznych. Firma stale rozwija technologie w swoich samochodach, a ostatnim etapem będzie w pełni autonomiczny elektryczny samochód. Tymczasem klienci firmy, idą z duchem czasu i potrafią zrobić coś, co dyrektor generalny Tesli dopiero ma w planach.
Ma automatyczną ładowarkę do Tesli i pokazał jak działa
YouTuber niejaki Pat Larson, pokazał na swoim kanale swoją „automatyczną ładowarkę do Tesli”. Zrobotyzowana ładowarka, potrafi automatycznie łączyć się z portem ładowania Tesli. Używa do tego urządzenia przypominającego ramię, które wykorzystuje kamerę, komputer Raspberry Pi i trochę techniki.
Jak mówi twórca, Raspberry Pi jest „mózgiem” całego wynalazku. Na początek system porusza się na łożyskach liniowych, by dopasować się z grubsza do obszaru portu ładowania. Następnie przegub obraca mechanizm ramienia ładującego, od ściany w kierunku zaparkowanej Tesli.
Dalej, jak wyjaśnia na filmie mężczyzna, zautomatyzowany silnik „obraca dźwignię przeładowania, gdy jest to potrzebne” a ultradźwiękowy czujnik odległości, przekazuje informację do komputera, aby ramię ładujące, nie trafiło w samochód. Na koniec automat robi zdjęcia i przesyła je do systemu komputerowego, by w ten sposób idealnie ustawić mechanizm ramienia ładującego.
Mózg całej operacji, Raspberry Pi posiada platformę o nazwie TensorFlow. Stanowi ona niezbędną pomoc dla systemu, by mógł w zrozumieć, gdzie ma się poruszać na podstawie zdjęć. Na wypadek, gdyby w garażu było ciemno, posiada oświetlenie.
Elon Musk lepiej by tego nie wymyślił
Technologia ładowania , zaprezentowana przez właściciela Tesli, stanowi rodzaj tej o jakiej w 2015 roku, mówił Elon Musk. Niestety do dziś jej nie dostarczył.
Nagranie Larsona, który naciska przycisk, aby uruchomić system, a następnie obserwuje, jak „dość złożony model TensorFlow” powoli się włącza, to gratka dla fanów długich telenoweli. Zanim oprogramowanie otworzy port ładowania, a ramię ładowarki szczęśliwie w nim zaparkuje, upłynie przerwa reklamowa na Polsacie.
Ale nie czepiajmy się, bo finalnie proces ładowania, kończy się sukcesem a ładowarka idealnie trafia do właściwego otworu, o czym komunikuje jasna litera „T”. W praktyce oznacza to, że Elon Musk ma silną konkurencję wśród swoich klientów.
Jak wyjaśnia Larson, pomysł ma swoje słabe strony. Mianowicie całe oprogramowanie działa przez Internet. Technicznie rzecz biorąc, każda awaria Internetu uniemożliwia automatyczne ładowanie. Taki scenariusz wymaga samodzielnego podłączenia ładowarki.
Zautomatyzowanie procesu ładowania, jest od dawna w planach Tesli. Elon Musk potwierdził w zeszłym roku, że automatyczna ładowarka „metal gear snake” nadal zajmuje się planach rozwoju Tesli.
Na dzień dzisiejszy, klient Tesli jest na dobrej drodze do tego, by usprawnić swój pomysł i jeszcze na nim zarobić. Internauci są zachwyceni tym rozwiązaniem.