Do groźnej kolizji z udziałem samochodu osobowego, doszło w niedzielę w Białymstoku.
W centrum miasta, w pobliżu skrzyżowania alei Piłsudskiego z pl. Niepodległości, kierowca stracił panowanie nad samochodem. W rezultacie zaparkował na słupie, a po drodze skasował sygnalizację.
Zjeżdżając z wiaduktu, miał na liczniku ponad setkę?
Świadkowie twierdzą, że samochód poruszał się z prędkością 120 km/h. Potwierdzeniem tych rewelacji zajmuje się policja. O tym, że wolno nie było, świadczy wystrzelony na odległość kilku metrów silnik.
Prawdopodobnie, kierujący pojazdem był pod wpływem środków odurzających. Z relacji gapiów wynika, że w trakcie udzielania mu pomocy, zachowywał się agresywnie.