Nawigacja Google Maps to bardzo przydatna rzecz, zwłaszcza gdy wybieramy się w nieznane nam miejsca. Jak się okazuje ten świetny wynalazek, ma swoje drugie oblicze. Wystarczy tylko ślepo mu zaufać
Aplikacja nie zastąpi zdrowego rozsądku
O tym jak zdradziecka może być, na co dzień niezwykle przydatna dla kierowców aplikacja, przekonała się jedna z turystek. Kobieta wybrała się na górską wycieczkę, w której za przewodnika posłużyła aplikacja.
Jak wiadomo aplikacja powstała z myślą, o tym by ułatwić życie kierowcom i pieszym. Wszystko się sprawdza, pod warunkiem, że jest używane z głową i zachowaniem zdrowego rozsądku.
Znamy wiele przypadków gdy nawigacja Google Maps wywiodła kierowców w przysłowiowe pole, gdzie mogli jedynie liczyć na pomoc drogową. O ile taka znajdowała się w pobliżu.
Jedna z turystek postanowiła zamienić samochód na wygodne buty i wybrała się pieszo, na wycieczkę po górach.
Szła zgodnie ze wskazaniami Google Maps i szybko pożałowała
Pewna kobieta zdecydowała się na wycieczkę po Górach Izerskich. W związku z tym, postanowiła skorzystać z aplikacji Google Maps, z której chętnie korzystają wszyscy kierowcy. Kierując się w góry, kompletnie ignorowała oznaczenia jakie spotykała na swojej drodze i w rezultacie zboczyła ze szlaku.
Okazało się, że był to spory błąd – turystka wkroczyła bowiem na podmokły, bardzo niebezpieczny teren i dodatkowo doznała kontuzji nogi, przez którą nie była w stanie kontynuować marszu.
Piesza wycieczka zakończyła się wezwaniem ratowników GOPR. Ze względu na ciężkie warunki w terenie, grupa ratowników dotarła do miejsca zdarzenia, dopiero po trzech godzinach.
To kolejny przykład na to, że nie można ślepo ufać mobilnej nawigacji. Zdrowy rozsądek nic nie kosztuje, a gdy go zabraknie można mieć poważne problemy. W górach jedyne mapy jakie rekomendują ratownicy GOPR, to te papierowe. Zawierają wszystkie detale, czasy przejścia oraz uwzględniają trudność terenu.