Gorliwość z jaką policja przestrzega przepisów, w dobie epidemii to już czasami gruba przesada. Mandat za spożywanie posiłku we własnym samochodzie dostała 27-tka, która była tym faktem zaskoczona.
27-letnia Raquel Carvalho otrzymała mandat w styczniu. Nie zapłaciła go na miejscu i jak mówi zamierza zakwestionować pisemne wezwanie do zapłaty, które właśnie otrzymała.
Mandat za lunch we własnym samochodzie
Młoda Portugalka cieszyła się spożywaniem obiadu, w niewielkiej odległości od miejsca pracy. Na miejsce lunchu wybrała odosobnione miejsce „parking, na którym nikogo nie było”.
Młoda projektantka ujawniła, że cierpi na „poważną chorobę”, która kwalifikuje ją do grupy ryzyka powikłań, jeśli zachoruje na Covid-19.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Raquel jest zatrudniona przez firmę, która nie wyraziła zgody na jej podanie o „pracę zdalną z domu”. W związku z tym, zgodnie z zasadami najcięższego okresu blokady, na miejsce lunchu wybrała swój samochód. Chwilę potem podeszło do niej dwóch funkcjonariuszy, z informacją, że „narusza prawo zobowiązujące ją do pozostania w domu”.
Czy to już nie gruba przesada?
Młoda kobieta przedstawiła funkcjonariuszom swoją „deklarację pracy” (wykazującą, że nie może świadczyć pracy zdalnie), która jest ważna tylko wtedy, gdy jest „w obiegu”. Według funkcjonariuszy fakt, że kobieta zajmowała się w firmie dokumentami, sprawił, że dokument jest zbyteczny, a ona „nie miała prawa jeść w samochodzie”.
Pracodawca zaproponował jej miejsce na obiad z zachowaniem dystansu od innych kolegów, ale ponieważ było to „tylko biurko między jadalnią a łazienką”, wybrała względny komfort i odosobnienie we własnym samochodzie.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Raquel za tę sytuację nie wini policji, bo najwyraźniej działała na podstawie „anonimowej informacji”.
Sprawa się rypła gdy informacja dotarła do krajowych mediów, łącznie z raportem z testu „wariografem” (ponieważ wydawał się tak szalony, że był fikcyjny).
Policja potwierdza autentyczność tej historii
Poligrafo.sapo potwierdza autentyczność tej historii. A nawet informuje, że uzyskała odpowiedź od władz PSP, która brzmi następująco:
Jak stwierdzono w poprzednich stanach wyjątkowych i nadal to obowiązuje, wszyscy obywatele muszą stale przestrzegać obowiązku schronienia się w domu. Istnieją prawnie wyjątki od tego obowiązku, które polegają na zagwarantowaniu minimalnego poziomu jakości życia, niemniej jednak nie usprawiedliwiają one nieprzestrzegania tego obowiązku. Stąd pozwolenie na podróżowanie (uprawianie sportu, wyprowadzanie zwierzaka itp.) Powinno występować w pobliżu domu i temu służyć powinna podróż do pracy. W tym konkretnym przypadku obywatelka wyjaśniła, że chce zjeść obiad w swoim pojeździe. To jest powód, dla którego opuściła swoje miejsce pracy. Nie mogło się zdarzyć, że obywatel pojechał swoim samochodem w inne miejsce, które uznała za bardziej odpowiednie do tego celu… nawet gdyby chciała pozostać w swoim samochodzie, powinna była to zrobić na parkingu w miejscu pracy lub w pobliżu domu
To stwierdzenie wydaje się nie mieć sensu. Raquel upiera się, że parking, na którym się znajdowała, był bardzo blisko jej miejsca pracy i szukała miejsca, w którym mogłaby się trochę „zrelaksować”.
„Nie zapłacę, chociaż mi powiedzieli, że muszę” – mówi. „Zamierzam zobaczyć, co mogę zrobić, ponieważ nie sądzę, żebym w ogóle była w stanie zapłacić tę (grzywnę)…”
Mając na względzie zachowanie dystansu i środków ostrożności, nadgorliwość policji to jednak chyba spora przesada. Kobieta, która jadła zupę zamknięta we własnym samochodzie, nie była zagrożeniem dla mieszkańców portugalskiego miasta.