Wraca temat, z którego kilkanaście miesięcy temu śmiali się w naszym kraju dosłownie wszyscy. Dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych. Nie rozumiem – po co znowu się mieszamy w coś, co ma może 1% szans powodzenia?
Wszystko działo się na sejmowej komisji do spraw elektromobilności. Przemawiał tam m.in. wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Znowu mamy szumne zapowiedzi. Dopłaty do zwykłych aut elektrycznych, busów, dostawczaków, bóg wie co jeszcze. Czy to się uda?

Startujemy nie za odważnie, bo z lekką zasłoną dymną. Bo oczywiście nie jest powiedziane, że coś tutaj zależy od nas. Wszystko „tak naprawdę” zależy od rozmów z Komisją Europejską. Później podany będzie termin uruchomienia dopłat itd – jak informuje „Interia”.

W naszym kraju obecnie po drogach jeździ ok. 10 tysięcy samochodów w pełni elektrycznych. Jak wypada to na tle ogółu? Biorąc pod uwagę, że w Polsce zarejestrowanych jest obecnie ok. 30 milionów pojazdów, elektryki stanowią jakieś 0,03% rynku. Czy ewentualne dopłaty cokolwiek zmienią? Zależy od ich wysokości, ale… raczej nie.