Za nami (no prawie) czwarta kolejka Speedway Ekstraligi. Trzy z czterech spotkań były niezwykle emocjonujące i obfitowały w niesamowitą walkę. Z kretesem przegrał za to ROW Rybnik. Co działo się w miniony weekend?
W naszej zapowiedzi kolejki i typowaniu wyników chyba lekko zapomnieliśmy o tym, jak ważny w żużlu jest własny tor. Spisywaliśmy na straty Stal Gorzów, tymczasem ta pięknie walczyła z gośćmi z Częstochowy. O ile np. w piłce nożnej atut własnego boiska praktycznie nic nie daje, poza obecnością własnych kibiców, tak tutaj jest już zgoła odmiennie.
Motor Lublin 59:31 ROW Rybnik
Przez długi czas jedyne, czym się pasjonowaliśmy w tym meczu było to, czy Rybniczanie zdołają przekroczyć 30 punktów. Lublinianie jechali bardzo pewnie. Ponad 10 punktów zdobyli Grigorij Łaguta, Matej Zagar i Mikkel Michelsen. Rybnik tak naprawdę przez większość spotkania nie miał żadnych argumentów… no może poza jednym.
Świetny mecz w Lublinie pojechał bowiem Robert Lambert, który z 15 odjechanych biegów, wziął udział w aż 7, przywożąc łącznie aż 14 punktów. Dorobek Brytyjczyka to prawie połowa wszystkich punktów ROW-u. Przed kolejką typowaliśmy wynik 52:38. Motor jednak przejechał się po ROW-ie i ostatecznie pokonał ich aż 59:31.
Sparta Wrocław 45:45 Falubaz Zielona Góra
To miał być prawdziwy hit czwartej kolejki Speedway Ekstraligi… no i nim był! Na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu spotkały się dwie ekipy prezentujące niezwykle wyrównany poziom. Przede wszystkim Wrocław nieco podniósł się z kolan po dołączeniu Chrisa Holdera. W nowym składzie, już bez Daniela Bewleya, szanse Spartan na dobry wynik w końcu urosły.
Znakomity Woffinden i solidni Janowski, Holder i Czugunow z jednej strony, z drugiej bardzo równi Vaculik, Protasiewicz i Dudek. Torowej walki było co nie miara i ostatecznie we Wrocławiu obserwowaliśmy remis. I… co tu dużo mówić. To jednak chyba mimo wszystko wynik na minus gospodarzy. Skoro nie potrafią wykorzystać atutu własnego toru, tym bardziej z Falubazem, który przecież na początku sezonu nie prezentował jakiejś ekstra formy, to w tym sezonie mogą się rozminąć z play-offami.
GKM Grudziądz 42:48 Unia Leszno
Miały być emocje… no i były. Taki speedway aż chce się oglądać. Przez większość meczu obie ekipy były mocno wyrównane, chociaż było widać, że jednak Leszno prezentuje się lepiej. W biegu juniorskim Byki rozjechały GKM i było jasnym, że to właśnie dwójka młodzieżowców znów poniesie Leszno do zwycięstwa.
Wynik mógł być wyższy. Unii przydarzył się m.in. defekt, kiedy ta jechała parą na 5:1. Ale, z drugiej strony wynik mógł też się zbliżyć do remisu. Gdyby tylko Nicki Pedersen wiedział co to jazda parą i zechciał zawalczyć dla drużyny, mogło być zupełnie inaczej. No ale cóż. Duńczyk walczył na torze absolutnie z każdym, a to nie mogło przynieść dobrego efektu. Porażka Grudziądza, chociaż gospodarze wcale nie wypadli w tym meczu źle.
Stal Gorzów vs. Włókniarz Częstochowa
Ten piątkowy mecz specjalnie zostawiliśmy sobie na koniec. Gorzowscy specjaliści po raz kolejny usypali taki tor, że Stal spokojnie mogła pojechać po zwycięstwo. To by był wyczyn iście niesamowity, wszak mierzyli się z liderem Speedway Ekstraligi po trzech kolejkach. Włókniarz wcześniej wygrywał wszystko co się dało, ale w Gorzowie napotkał na wyraźny opór.
Po 10 biegach na tablicy wyników mieliśmy 32:28 dla gospodarzy. Stal jechała dobry mecz, chociaż stopniowo przebudzał się Leon Madsen, który znalazł odpowiednie ustawienia i zaczął rozstawiać rywali po kątach. Wtedy natomiast nad stadionem Stali zapadła ciemność. Okazało się, że w rozdzielni wybuchł pożar.
Sędzia musiał przerwać mecz. Pytanie, co teraz? Najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem byłaby jazda. Najlepiej odjechać mecz od nowa, bądź przynajmniej wznowić go począwszy od 11 biegu. Skoro mają sobie wyjaśnić, kto jest lepszy, niech zrobią to na torze. Jak wspominaliśmy, tak byłoby najbardziej sprawiedliwie i ku takiemu rozwiązaniu skłaniają się też Częstochowianie.
Co będzie sprawiedliwe?
Są też rozwiązania mniej, lub zupełnie niesprawiedliwe. Teoretycznie regulamin mówi, że gospodarz odpowiada za sprzęt i za to, aby zawody mogły odbyć się w normalnych warunkach. Stal w tym przypadku nie była w stanie wywiązać się z tego zadania. Nie byli w stanie wznowić meczu w przeciągu 30 minut, więc teoretycznie zasługują na walkower. Włókniarz się napędzał, więc dlaczego mają teraz cierpieć i tracić potencjalne punkty, bo na Stadionie w Gorzowie zabrakło prądu?
Czwarte rozwiązanie to uznanie wyniku. W przepisach stoi, że wynik można zaliczyć po ośmiu biegach. Natomiast to działa wtedy, kiedy np. spadnie deszcz, kiedy mamy zdarzenie losowe, kiedy meczu nie da się dokończyć ze względu na warunki atmosferyczne. Czy tutaj takowe mieliśmy? No chyba jednak nie do końca. Więc teraz co? Stal oczywiście twierdzi, że to zdarzenie losowe i powinno się uznać wynik. Ale oni mają nóż na gardle, przegrali trzy pierwsze mecze i potrzebują punktów. Nie interesuje ich zatem to, co byłoby w duchu sportu, czyli powtórzenie, bądź dokończenie meczu.
Kibice podnoszą jeszcze jeden problem. Uznanie wyniku w takich okolicznościach mogłoby wywołać próby kombinatorstwa w przyszłości. Ktoś będzie prowadził w meczu po ósmym biegu, nagle (celowo) zabraknie prądu i co? Stali daliście zwycięstwo, nam też musicie dać? Sytuacja jest skomplikowana. Co dalej? Decyzję podejmie komisja ligi. Cokolwiek się nie stanie, ktoś będzie poszkodowany.