Na drogach w końcu pojawił się śnieg. W niektórych miejscach więcej, w innych mniej. Ten smarkacz w BMW postanowił wykorzystać okazję i zaszpanować. Niestety, ten drift go upokorzył… a rodziców pewnie będzie sporo kosztował.
Nie oszukujmy się – takich sytuacji każdy z nas widział już dziesiątki, jeżeli nie setki. Młodzik zabrał na pokład BMW koleżanki i kolegów i chciał im pokazać, co potrafi. Prawko pewnie zdał – na oko – z pół roku wcześniej, więc naturalnie jest mistrzem kierownicy. Drift to dla niego kaszka z mleczkiem.
A więc mamy skrzyżowanie, z głośników lecą rapsy, chłopak wdepnął pedał gazu i skręcił koła. Do tego momentu mniej więcej wszystko było nawet OK. Ale wtedy „beemka” zaczęła się za mocno wychylać, a gołowąs natychmiast spanikował. Założył taką kontrę, że nie było już czego zbierać. Chwyt kierownicy „za pięć pierwsza” też nie pomógł…
Pociągnęło i cyk, poleciał prosto w znajdujące się na parkingu przy drodze auta. Poduszki powietrzne wystrzeliły, w aucie zapanowała konsternacja. Jak do tego doszło? Młody wyglądał na wyraźnie zdezorientowanego. Zresztą, jego pasażerowie też, o czym świadczy donośne staropolskie „o kuuuur..” kurczę pieczone. Oj coś czujemy, że rodzice nie byli zadowoleni. Może nawet obcięli mu kieszonkowe…