Myślisz samochód elektryczny, mówisz? Na myśl przychodzą nam nudne jak flaki z olejem Nissany Leaf, Kie Soul, ewentualnie Tesle, wokół których więcej jest szumu medialnego, niż realnego pożytku. Takie nastawienie raz na zawsze zmieniło Porsche.
Porsche to jeden z producentów samochodów, który kojarzy nam się głównie z luksusowymi, sportowymi supersamochodami. Jak w taką wizję wpisuje się samochód elektryczny? Okazuje się, że wyjątkowo mocno.
Wystarczy wspomnieć postać Ferdynanda Porsche. On swoją karierę konstruktora samochodów w początkowej jej fazie poświęcił właśnie samochodom elektrycznym. Co prawda wtedy wyglądały one zupełnie inaczej i były wyłącznie prototypami, natomiast prawda jest taka, że konstruktor pracował nad elektrykami już w XIX wieku. Ba, jego Elektromobil Lohner-Porsche był pierwszym na świecie autem z napędem na cztery koła.
Elektryczność była wielką pasją Ferdinanda, była jego ambicją. Można więc powiedzieć, że obecne inwestycje w elektryczną przyszłość Porsche to nie żadne herezje, ani bezczeszczenie marki, jak twierdzi wielu, a powrót do korzeni, do dziedzictwa, to swego rodzaju nawiązanie, hołd dla pracy ojca tej marki.
Przy produkcji samochodu elektrycznego firma ze Stuttgartu skupiła się na tym, aby auto nie odbiegało od charakteru marki. Miał to być sportowy supersamochód. Ale pojawił się jeden problem – przecież moc i przyśpieszenie to wróg zasięgu. Dlatego Porsche zrewolucjonizowało rynek. Stworzyło nowe baterie, nowy silnik, nowe ładowarki i sprawiło, że Taycan stał się autem elektrycznym wydajnym jak żadne inne.
Taycan określany jest jako efekt największego wyzwania w historii marki. Moc na poziomie 761 koni mechanicznych, przyśpieszenie do setki 2,8 s, zasięg ponad 400 kilometrów, a do tego niesamowita sylwetka i bijący charakter Porsche. To jeden z elektryków, w którym zakochujemy się po pierwszym spojrzeniu. A może obecnie jedyny?