MotoGP ma za sobą weekend w Austrii, na torze Red Bull Ring. W głównym wyścigu weekendu miejsce miał potworny wypadek. Oglądając go myślimy jedno – ci zawodnicy mają szczęście, że żyją.
Austriacki tor nie był zbyt przyjazny motocyklistom. Już podczas ścigania Moto2 miejsce miał wypadek. Dwóch zawodników się zderzyło, jeden z nich trafił do szpitala bardzo mocno poobijany. Ale w MotoGP nie było lepiej. Johann Zarco i Franco Morbidelli się zderzyli, a to pociągnęło za sobą ciąg zdarzeń.
Potworny wypadek w MotoGP
Motocykle wyleciały w powietrze. O ogromnym szczęściu mogą mówić Valentino Rossi i Maverick Vinales. Frunące maszyny minęły ich głowy dosłownie o centymetry. Wyścig został przerwany. Morbidelli musiał być zabrany do szpitala, a marshalle musieli posprzątać tor.
Sytuacja jest patowa. Motocykliści mówili przed weekendem, że Red Bull Ring nie nadaje się do ścigania i nie powinien znaleźć się w kalendarzu. Na swoim postawił jednak Red Bull, sponsor kilku imprez, jeden z ważniejszych partnerów MotoGP. To stawia nam pytanie – co jest ważniejsze, zdrowie zawodników, czy widzimisię sponsorów?