Łatwo jest oceniać – pijany, naćpany, drogowy bandyta… takie wyprzedzanie woła o pomstę do nieba. Tym razem jednak podłoże wyczynów kierowcy może być zupełnie inne. Ale też nie musi. Nie znamy całej historii, ale temat jest bardzo ciekawy.
Nagranie pochodzi z krajowej jedynki, na odcinku z Tychów do Bielska-Białej. Cała sytuacja jest interesująca, ale też budzi grozę. Wszystko zaczyna się od tego, że kierowcę z kamerką mija karetka jadąca na sygnale. A za nią? Za nią zaczyna się akcja.
Nagle przed nagrywającego wbija się van z bagażnikiem na dachu, na zagranicznych rejestracjach. Po chwili – zupełnie nieoczekiwanie – kierowca zjeżdża na nieczynny pas ruchu. Jedzie tamtędy próbując wyprzedzić Volkswagena Passata za wszelką cenę.
Później następne wyprzedzanie, z prawej, z lewej, o niemal spowodowanie wypadku. Cały czas kierowca jechał na granicy. W normalnych okolicznościach powiedzielibyśmy pijany, naćpany, co za bandyta drogowy! Ale czy tym razem też tak było?
Jeden z internautów rzucił ciekawą hipotezę. Zagraniczne blachy, bagażnik – a teraz cofnijmy się do początku nagrania – co jeśli w karetce na sygnale znajdował się członek rodziny kierowcy? Co jeśli było tam poszkodowane dziecko jadące do szpitala i kierowca chciał nadążyć? Wtedy nie myślisz, nie zastanawiasz się… Naturalnie nie wiemy o co chodziło w tej sytuacji. To tylko przykład na to, że nie zawsze pierwsze wrażenie mówi prawdę.