2 litry na 100 kilometrów – czy takie spalanie jest w ogóle możliwe? I mówimy tu o benzyniakach, czy autach z silnikami typu Diesel. Otóż okazuje się, że jest taki sposób. Może nawet bardzo łatwy do osiągnięcia.
Diesel, czy benzyniak palący 2 litry na 100 kilometrów, albo i mniej? To wydaje się nierealne. Ale Unia Europejska wprowadzając kolejne normy chce, aby tak było. Wprowadzając kolejne zakazy, ograniczenia, itd. wkrótce nikt z nas nie będzie mógł korzystać z samochodów osobowych. Wtedy spalanie spadnie drastycznie do 0 l/100 km.
To tak oczywiście tak półżartem. Unia chciałaby, abyście wszyscy jeździli komunikacją miejską, żeby samochody zniknęły z dróg. Oczywiście nigdy się jej to nie uda. Nie ważne ile wprowadzi sztucznych zakazów i barier. Ale spalanie na poziomie 2 l/100 km jest możliwe.
W 2016 roku pojechałem na Rajd Monte Carlo. Z lotniska w Nicei do Gap jest 280 kilometrów. Na miejscu zrobiłem około 100 kilometrów, później pojechałem z Sisteron do Monako (255 kilometrów) i wróciłem do Nicei (20 kilometrów). Łącznie około 650 kilometrów. W małej Alfie Romeo nie pojawiła się nawet kontrolka rezerwy.
Tankując na stacji benzynowej do pełna płaciłem 42 euro. W styczniu 2016 roku cena paliwa we Francji wynosiła średnio 1,1 euro/litr. Oznacza to, że podczas tej 650-kilometrowej przejażdżki zużyłem około 38 litrów paliwa. To daje średnie spalanie na poziomie 5,8 l/100 km. To i tak dużo. Wynika to z jeżdżenia po górach, często w śniegu, po miasteczkach i tam, gdzie się „bawiłem” – to tam zrobiło się spalanie. Bo jadąc już do Monako komputer pokazywał średnie spalanie na poziomie 2,2, czy 2 litrów. Ba, później się „wykreskował”, co oznacza, że producent w ogóle nie zakładał, że ktoś pojedzie tym autem na tak niskim poziomie spalania.
Można to osiągnąć, naprawdę można, tylko po co? Jazda autostradą na szóstce 100 km/h to bardziej toczenie się, a nie jazda. Podróżowanie z górki na luzie, czy inne „januszowe” rozwiązania. Sprawdza się, to prawda. Można w ten sposób zaoszczędzić na paliwie. Ale powstaje zasadnicze pytanie – czy warto? Czy warto bawić się w takie rzeczy, kiedy można sobie normalnie jechać i nie kontrolować cyferek co 30 sekund? Decyzja należy do was.