Sytuacja na rynku samochodów w naszym kraju jest obecnie jasna. Ludzie nie kupują nowych samochodów. Kwitnie rynek aut używanych. Ludzie wychodzą z założenia, że lepszy stary Diesel, niż cokolwiek nowego. Niezależnie od technologii i rodzaju napędu.
Tak naprawdę analizując różne ceny samochodów zastanawiamy się, dlaczego ludzie kupują nowe auta? Jasne – są jakieś określone sytuacje, jakiś procent po prostu idzie do salonu i bierze nowe auto. Natomiast przeciętny Kowalski najpierw spędzi miesiąc na Otomoto, bo w jego głowie jest jedna prawda – lepszy stary, śmierdzący… ale tani Diesel, niż cokolwiek nowego. Czy ma rację?
„Interia” przytacza bardzo ciekawe liczby. Średnia cena używanego samochodu w lutym wyniosła prawie 23 tysiące. To wpisuje się w statystyki Otomoto, które mówią, że zdecydowana większość osób, bo ponad 61%, szuka auta o wartości do 30 tysięcy. No i jasne – mówimy o normalnej kwocie. Za potencjalnie fajne autko, które ma kilka lat.
A teraz na szali postawmy sobie nowy samochód. „Interia” podaje, że aktualnie średnia ważona cena nowego auta to 132 tysiące. Oczywiście mowa o samochodach osobowych. Jeszcze trzy lata temu wynosiła 100 tysięcy. Więc co… mamy covid i inne tego typu „wymówki” i w 2024 roku za nowe auto będziemy średnio płacili 160 tysięcy? Polskie społeczeństwo podobno się bogaci. Ale chyba nie aż tak?
Lepszy stary Diesel…
Problem (albo i nie problem?) jest taki, że ludzie mają gdzieś jakieś klimatyczne sprawy, normy emisji spalin itd. Dla przeciętnego Kowalskiego argument o tym, że dany samochód jest bardziej ekologiczny, nie ma żadnego znaczenia. Przeciętny Kowalski wybierze kilkuletniego Diesla, bo on mu się spodoba. Bo będzie wygodny, będzie miał mało przejechane no i będzie tani.
I kolejny raz na szali postawmy nowe auta. Za najbardziej podstawowe, bazowe wersje najsłabszych i najmniejszych samochodów najbardziej popularnych producentów nie zapłacimy raczej mniej, niż 50 tysięcy złotych. OK – są jakieś wyjątki, ale dalej ta cena minimalna to będzie 46, czy 47 tysięcy. Podkreślmy, za auto z kiepskim, słabym i małym silnikiem, które nadaje się wyłącznie do miasta. Na kolejnej półce też są słabe, ale trochę większe auta, które mocą może zbliżą się do 100 koni. No ale tutaj już ceny rosną do 70, czy 80 tysięcy. W podstawowych wersjach. Bo jeśli chcemy mieć cokolwiek sensownego w aucie, no to cena rośnie do 100 tysięcy.
No a teraz znów wróćmy do aut używanych. Otomoto, filtr – cena do 30 tysięcy. I od razu z brzegu mamy zadbanego Focusa w kombi z 2013 roku, z 2-litrowym silnikiem, za 24 tysiące. Jest 6-letnie Clio, jest Peugeot 208, Yaris, Megane, Golf. No i niestety, albo i stety – to daje do myślenia.