Koronawirus według wielu jest absolutną „ściemą”. Są osoby, które po wezwaniu o założenie maseczki wręcz wszczynają bójki. Teraz doszło do brutalnych zamieszek i starć z policją.
Do zamieszek doszło u naszego południowego sąsiada, na Słowacji, w Bratysławie. Zebrali się tam ci, według których koronawirus to jedne wielkie oszustwo. Byli tam m.in. kibice piłki nożnej i hokeja. Chociaż patrząc na ich zachowanie, to powinniśmy bardziej napisać, że byli to kibole.
Protestowali oni przeciwko ograniczeniom związanym z koronawirusem. Chcieli wolności, powrotu normalności, nie mieli założonych maseczek. Żądali możliwości udziału w wydarzeniach sportowych, m.in. w meczach piłki i hokeja.
W pewnym momencie protesty przerodziły się w burdę. Protestanci domagali się dymisji premiera, rzucali w stronę jego kancelarii petardami, kostkami brukowymi, racami, czy butelkami. Wkrótce doszło do starć z policją. W stronę funkcjonariuszy leciała kostka i kamienie. Policja odpowiedziała z kolei gazem, armatkami wodnymi i gumowymi kulami.
Koronawirus a jazda samochodem
Przepisy w naszym kraju są skomplikowane. Robione na kolanie, więc wiele rzeczy się tam wyklucza. Jedni interpretują je tak, że w samochodzie trzeba mieć maseczkę, bez wyjątku, nawet, kiedy jedziemy z członkami rodziny. Inni znaleźli takie kruczki prawne, według których w ogóle nie trzeba zakrywać nosa i ust w samochodzie.
Poprzednie przepisy mówiły o tym, że kiedy jedziemy sami, bądź z osobami, z którymi mieszkamy pod jednym dachem, nie musimy mieć maseczki. Kiedy zaś jedziemy z osobami obcymi, czyli wszystkimi innymi, wtedy maseczka jest już wymagana. Według ekspertów samochód to jedno z tych miejsc, w których możemy się zarazić wyjątkowo łatwo.
Ściema, czy nie?
Oczywiście nie pochwalamy zachowania naszych sąsiadów, Słowaków. Natomiast dzieje się to, czego wszyscy się obawiali. Ludzie mają dość wirusa, dość ograniczeń i restrykcji. Kibice w tym przypadku mogą czuć się wyjątkowo pokrzywdzeni. Także w naszym kraju.
Bo jaki sens jest w tym, że kibice nie mogą uczestniczyć w wydarzeniach sportowych? Patrząc na ogół restrykcji – nie ma tu absolutnie żadnego sensu. Skoro w wydarzeniach kulturalnych na zamkniętych salach, czy halach, z jednym wejściem do pomieszczenia, uczestniczyć może 25% publiki… to chyba coś tutaj nie gra?
Przykładowo stadion piłkarski jest pod tym względem o wiele bezpieczniejszy. Na każdą trybunę jest osobne wejście, na teren stadionu też jest kilka różnych wejść. Cały czas jesteśmy na otwartym terenie, na świeżym powietrzu. Ba, stadiony mają przecież kilkanaście, albo i kilkadziesiąt tysięcy krzesełek. Nawet siadając co trzy, albo cztery krzesełka, jesteśmy w dużym odstępie, a na stadionie może pojawić się kilka, kilkanaście tysięcy osób, które nie mają ze sobą żadnego kontaktu. Dlaczego więc wydarzenia sportowe mają się odbywać bez udziału publiczności, a wydarzenia kulturalne, czyli np. teatry i kina nadal są otwarte?
Jest w tym wszystkim wiele absurdów. A inne wydarzenia sportowe, jak rajdy samochodowe? Przyjmijmy, że odcinek specjalny ma 8 kilometrów. 8 kilometrów drogi, przy której każdy może stać w dowolnym odstępie. Na świeżym powietrzu, w lesie, na polu. Ale tutaj też ktoś zauważył jakieś chore problemy i niebezpieczeństwo.
Część tych regulacji i obostrzeń jest absurdalna. A restauracje? Jaka jest różnica? Dlaczego możemy siąść przy stoliku i zjeść sobie pizzę, albo spaghetti o 20:45, ale o 21:05 już nie możemy? Jaka tutaj jest logika? A potem się dziwicie, że ludzie agresywnie reagują i się burzą? No reagują, bo ktoś wymyślił tego typu idiotyczne przepisy i nikt nie potrafi się z tego wytłumaczyć. Maseczki w tramwaju, autobusie, w sklepie – OK, to ma sens. To można obronić. Ale jest w tym wszystkim multum przepisów i zakazów, które sensu nie mają żadnego… a to najzwyczajniej w świecie prowadzi do frustracji, a frustracja do agresji.