200 km/h w terenie zabudowanym i to przy obecności policji?! To zazwyczaj kończy się w jeden sposób – zabierają ci prawo jazdy i koniec tematu. Ale nie zawsze się tak dzieje. Jest sposób, aby dokumentów ci nie odebrali.
Jak to w ogóle możliwe? Na takie przemyślenia naprowadziła mnie sytuacja z Zielonej Góry. 34-latek jechał 156 km/h w terenie zabudowanym i został zatrzymany przez policję. Stracił prawo jazdy? No nie stracił… bo już wcześniej go nie miał. Za jazdę bez uprawnień grozi mu do 5 lat więzienia.
Natomiast spokojnie – nie chodziło mi o to, żebyście śmigali przez miasto 150 km/h bez uprawnień. Jest sposób na to, aby każdy z was mógł pojechać nawet 200 km/h w terenie zabudowanym. I to nawet przy obecności policji, która nawet nie mignie palcem. Ba – zadba o to, żeby nikt wam w tej jeździe nie przeszkadzał. Jak to możliwe?
Łatwiejsza opcja to… start w rajdzie, może być nawet amatorskim. Podstawowe przygotowanie samochodu to różne koszty. Ale już za kilka tysięcy da się wsadzić do auta klatkę bezpieczeństwa, kupić dobre fotele, pasy i kask. Na takim odcinku specjalnym można w stosunkowo bezpieczny sposób trenować. Wiadomo, możesz roztrzaskać swój samochód. Ale masz pewność, że nic ci nie wyjedzie i że nagle za zakrętem nie będzie ktoś sobie spacerował drogą.
Jest też inna opcja, nieco trudniejsza. Możesz zostać kierowcą limuzyny rządowej. Tu też możesz śmigać przez miasta i wioski tyle, ile ci się podoba i nikt ci nic nie zrobi. I jak w przypadku rajdów amatorskich tu też możesz roztrzaskać samochód. Z tą różnicą, że ten będzie akurat o wiele droższy i mocniejszy i nie poniesiesz żadnych kosztów.