Niedzielnego wieczora odbyła się kolejna runda wirtualnej Formuły 1. Po zwycięstwo na torze pod Barceloną sięgnął George Russell. Według wielu udało mu się to wyłącznie dlatego, że oszukiwał. Jak było naprawdę?
Russell w trakcie całego wyścigu miał kapitalne tempo. Po słabym starcie odrabiał pozycje i toczył piękny pojedynek z Charlesem Leclerkiem o zwycięstwo. W pewnym momencie Brytyjczyk dostał karę. Później wyprzedził Leclerca i próbował mu uciec na trzy sekundy, ale na ostatnim okrążeniu i Monakijczyk otrzymał karę. To sprawiło, że kierowca Williamsa wygrał pierwszy wyścig w tym sezonie.
Zapytany o całą sytuację po wyścigu Russell powiedział: – Genialne uczucie, bardzo dawno nie wygrywałem. Kiedy dostałem trzy sekundy kary byłem strasznie wkurzony. Ale na ostatnim okrążeniu pojawiła się informacja, że Charles też otrzymał karę. Prawie się zesikałem ze śmiechu! – mówił w połączeniu telefonicznym kierowca Williamsa.
Kierowcy otrzymywali kary głównie za przekraczanie „track limits”, czyli mówiąc wprost – za nadmierne ścinanie zakrętów. Właśnie tak karę 3 sekund dostał Russell. – Słabo wystartowałem, spadłem na 5. miejsce, Charles mnie wyprzedził i pomyślałem sobie no nie… to znowu się dzieje, znowu mnie wyprzedził. Na szczęście udało mi się odrobić i wyprzedzić Charlesa – mówił George.
Czy Leclerc miał pretensje o notoryczne ścinanie zakrętów przez Russella? – Myślę, że wielu kierowców mocno cięło tu zakręty, m.in. szykanę. Trzeba było podejmować takie ryzyko – myślę, że George dostał za to karę, później ja dostałem taką samą. Wszyscy to robili, wszyscy ryzykowali, wszyscy otrzymywali takie ostrzeżenia. To było częścią wyścigu – powiedział kierowca Ferrari.
I rzeczywiście tak było. Zakręty cięli wszyscy. Jedni robili to na tyle umiejętnie, aby unikać kary, drugim to się nie udawało. Ostatecznie za taki sam proceder kary dostali i Russell i Leclerc. Wygrał ten pierwszy, bo zwyczajnie w Barcelonie miał lepsze tempo. Co by nie mówić, George zasłużył na brawa.