O tym problemie mówi się coraz częściej – czy policja wykonuje pomiary prędkości odpowiednio? Czy naprawdę wszystkie te przypadki są „czyste jak łza”? No niekoniecznie – często te sprawy budzą kolosalne wątpliwości.
Piszemy o sprawie z czerwca 2019 roku, która ciągnie się do teraz. Za dwoma motocyklistami ruszyła policja w nieoznakowanym BMW. Jeden z nich opisuje dokładnie zdarzenie – wiedział, że to „tajniacy”, więc jechał z prędkością dopuszczoną przepisami, znakami.
Co robił kierowca radiowozu? Gwałtownie przyspieszał, hamował, znów przyspieszał, na prostych mocno się rozpędzał. W taki sposób wychodziło im, że motocykliści rzekomo jadą z jakimiś kosmicznymi prędkościami – np. że wchodzą w zakręt przy 130 km/h.
Oczywiście motocyklista w końcu został zatrzymany. Pokazano mu nagranie, które trwało 1,5 sekundy. Kierowca nie przyjął mandatu, sprawa trafiła do sądu i postępowanie trwa półtorej roku.
Podejrzany twierdzi, że film zaprezentowany przez policję jest pocięty i nie jest wiarygodny. Ostatecznie pomiar prędkości nie dotyczył jego, tylko pokazywał prędkość radiowozu. Sprawa jest skomplikowana, jak się skończy? Sami jesteśmy tego ciekawi.