Ten Ford Mustang nie zdążył nawet trafić do swojego nowego właściciela, a już został doszczętnie rozbity. Za taki stan rzeczy odpowiada jeden z pracowników dealera Forda, który sprawdzał samochód przed odbiorem.
„Szczęśliwym” kupcem tego Forda Mustanga GT jest Mark Grage, który chcąc mieć jeszcze więcej mocy pod prawym pedałem postanowił skonsultować się ze sprzedawcą. Ten polecił mu zainstalowanie fabrycznej turbosprężarki Ford Performance Roush. Samochód w momencie wypadku miał przejechanych na liczniku zaledwie 428 kilometrów.
Niestety Grage nigdy nie miał nawet okazji poprowadzić swojego świeżo doładowanego Mustanga GT. Pracownik salonu rozbił muscle cara podczas rutynowej jazdy testowej po wykonaniu modyfikacji.
Według dyrektora generalnego salonu, Harry’ego Johnstona, pracownik stracił kontrolę nad samochodem, a policja twierdzi, że nie zachował ostrożności. Technik został natychmiastowo zwolniony z pracy.
Zdjęcia rozbitego Mustanga pokazują, że jego przód uległ znacznym uszkodzeniom i wszystko wskazuje na to, że naprawa nie będzie możliwa. Dyrektor salonu powiedział, że wspólnie z ubezpieczycielem spłacą zniszczony samochód w terminie nieprzekraczającym miesiąca.
– Spłaciliśmy kredyt i wszystkie wydatki związane z zakupem samochodu. Nasz klient wyszedł z salonu z dodatkowymi pieniędzmi, które wydał na kolejny samochód zakupiony w naszym salonie – powiedział.
Grage zdecydował się na Forda Mustanga z 2016 roku zmodyfikowanego przez firmę Shelby.