Tyle osób mówi o kiepskim zasięgu samochodów elektrycznych, a tymczasem Tesla, którą skradziono w Norwegii, dotarła aż do Polski i miała jechać dalej na Ukrainę.
Gdy zobaczyłem tę informację to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to po co komuś Tesla na Ukrainie? Tam jest jeszcze mniej ładowarek niż w Polsce, o serwisie tego samochodu nie mówiąc. Taka krótka dygresja na początek, ale przejdźmy do rzeczy.
22 stycznia br. na terenie drogowego przejścia granicznego w Dorohusku na kierunku wyjazdowym z Polski przerwano podróż 41-letniemu obywatelowi Ukrainy, który jechał kradzioną Teslą. Wartość tego 5-letniego samochodu szacuje się na 350 000 zł.
Komendant Dariusz Sienicki: Kierowca utrzymuje, że nie wiedział, iż samochód był kradziony. Nie było podstaw do jego zatrzymania, sprawa będzie wyjaśniana.
Właśnie dlatego Ukrainiec został przesłuchany tylko w charakterze świadka, zaś kradziony pojazd został zabezpieczony. Gdybyście zatem nie wiedzieli, że auto, którym pokonaliście ponad 1600 km, jest kradzione, to nie macie powodów do zmartwień. Przesłuchają was tylko w charakterze świadka.
Źródło: Interia / Straż Graniczna