Lewis Hamilton dojeżdżając do mety na drugiej pozycji podczas ostatniego Grand Prix USA w Austin przypieczętował szósty tytuł mistrzowski w karierze. Przed kierowcą Mercedesa teraz najważniejszy krok i nie lada wyzwanie – w przyszłym roku może wyrównać rekord najbardziej utytułowanego kierowcy w historii Formuły 1.
Schumacher miał lepiej?
Brytyjczyk jest na dobrej drodze do wyrównania rekordu Michaela Schumachera, ale zdaniem byłego właściciela stajni Jordan Grand Prix – Eddiego Jordana, Hamilton już teraz przewyższył legendę Formuły 1.
Nie chodzi jednak o same osiągnięcia sportowe a o fakt, że aktualny mistrz świata mnoży swoje sukcesy bez takich kontrowersji i polityki w tle jak „Schumi”.
W rozmowie z talkSPORT Irlandczyk przyznał, że Schumacher nie może się równać z 34-latkiem, gdyż Hamilton jest w stanie wygrywać bez faworyzowania. W przypadku Niemca było podobno inaczej.
Eddie Jordan: Każdy ma prawo do swojej opinii, ale jestem zdania, że Lewis już wyprzedził Michaela. Schumacher zaczynał w moim zespole, więc mam pewną słabość do niego. Jednak nie wszyscy wiedzą o pewnych szczegółach. Współpracowałem z takimi kierowcami jak Barrichello, Irvine, Fisichella czy Alesi. Za każdym razem gdy podpisywaliśmy umowę, to Schumacher miał pewne warunki i żądania. On nie pozwoliłby na to, co widzieliśmy ostatnio w Austin, gdzie Hamilton do końca walczył z Bottasem o wygraną za zgodą Mercedesa. Lewis jest w innej lidze. Każdy tytuł zdobył sam i Michael nawet nie może się z nim równać. Gdyby miał w kontrakcie te same zapisy, co przed laty Michael, to w Austin Bottas musiałby go przepuścić. W sporcie nie możesz dyktować pewnych warunków. To była główna wada Michaela. Siedem tytułów mistrza świata, ale ile z nich zdobyłby, gdyby nie był faworyzowany przez zespół?
Wypowiedź 71-latka jest mocno kontrowersyjna, ponieważ w sezonie 2018 Mercedes faworyzował Hamiltona niemal regularnie. Stajnia z Brackley nie traktuje swoich kierowców na równi, dlatego ciężko jest zgodzić się z tezą postawioną przez Jordana.
Czy Hamilton przejdzie do Ferrari? Villeneuve nie ma wątpliwości