Posiadanie jednego przedwojennego Bugatti w swojej oborze powinno być powodem do bezstresowego życia. Te cacka potrafią osiągać na aukcjach naprawdę niebotyczne sumy. Tajemnicą pozostanie więc, dlaczego pewien Belg posiadając trzy takie modele trzymał je w zdezelowanej stodole i nic z tym nie zrobił.
August Thomassen mający obecnie 95 lat z zawodu jest rzeźbiarzem oraz posiadaczem trzech przedwojennych Bugatti.
Według De Telegraaf stał się ich posiadaczem gdy pracował we Francji w latach 50. i 60. Wtedy samochód ten był dostępny w „przystępnej” cenie, a na ustach wszystkich były wyścigowe Bugatti.
Jednakże, pan Thomassen trzymał pod kocem samochody przez kilka dekad. Wprowadził nawet w swojej rodzinie zakaz rozmawiania na temat samochodów. Nie tylko z obcymi, ale także pomiędzy sobą. Samochody tak jakby przestały istnieć.
Właściciel żył w ciągłym strachu, że ktoś może włamać się do obory, w której trzymał swoje samochody i spróbować je ukraść. Przed bramą zaparkował więc starego Range Rovera, a samochody przykrył workami z piaskiem, aby całkowicie zablokować do nich dostęp.
Choć budżet rodzinny był ograniczony pan Thomassen zdecydował się trzymać samochody ukryte przez lata. Ostatecznie dojrzał jednak do sprzedaży swoich perełek. Skontaktowano się z kilkoma domami aukcyjnymi, a te zaczęły walczyć o samochody. Ostatecznie trafiły one do domu aukcyjnego Artcurial. Trzy utracone Bugatti mają zostać wylicytowane 8 lutego na Salon Retromobile w Paryżu.
Trzy samochody to: 1937 Type 54 Cabriolet, 1932 Type 49 Faux Coupe Gangloff oraz 1929 Type 40.
Spośród tej trójki zdecydowanie najrzadszym i najbardziej wartościowym jest Type 54. Jego cena powinna wahać się w granicach 4,5 mln złotych.