Kimi Raikkonen bez mrugnięcia okiem przyznał, że Formuła 1 od dłuższego czasu nie jest dla niego najważniejsza. Wszystko zmieniło się gdy na świecie pojawiły się jego dzieci i to one od tego momentu stały się dla byłego mistrza świata numerem jeden. Mimo takiego podejścia do sprawy Fin wciąż potrafi ambitnie podchodzić do wykonywanej pracy i osiągać przyzwoite rezultaty w słabszym zespole.
40-letni kierowca już od dłuższego czasu podkreśla, że dla niego weekendy Formuły 1 trwają zbyt długo. Miał tu na myśli wszystkich pracowników, którzy muszą na dłuższy czas rozstać się ze swoimi rodzinami. Jak przyznaje – męczy go cała ta otoczka i dla niego F1 to powinno składać się z treningu, kwalifikacji i wyścigu. Medialna otoczka bardzo męczy ”zimnego Fina”.
Raikkonen przyznał również, że jako rodzic bardzo obawia się o zdrowie i życie swojego syna, gdy patrzy jak ściga się w karingu. Z dużym dystansem podchodzi do torów, na których odbywa się rywalizacja i swoim doświadczeniem wie, w którym miejscu może zdarzyć się coś niebezpiecznego.
Kimi Raikkonen: Moje życie mocno się zmieniło z powodu dzieci. Gdybym nadal był sam, z pewnością byłoby inaczej. Dzieci są odpowiedzialne za wiele zmian w moim codziennym funkcjonowaniu, i to w różny sposób. Zdarza się, że są gorsze dni, ale to normalne. Wychowywanie dzieci to trudne zadanie, ale masz dzięki nim inny, nowy cel życiowy. Jeśli masz dzieci, to martwisz się jeszcze mocniej, gdy widzisz jak startują. To coś normalnego, gdy jest się rodzicem. Gdy widzę jak mój syn ściga się w kartingu, to widzę, w którym miejscu toru jest niebezpiecznie, co się może zdarzyć. Dzieciaki o tym nie wiedzą, ich to nawet nie obchodzi. Tymczasem ja umieram ze strachu.
Kto wie czy za kilkanaście lat nazwisko Raikkonen nie powróci do stawki Formuły 1.