Juan Manuel Correa po pamiętnym wypadku na torze Spa-Francorchamps, w którego trakcie wyścigu Formuły 2 zginął Anthoine Hubert, zamierza powrócić za kierownicę bolidu. Jeszcze niedawno pojawiały się informacje, że Ekwadorczyk może mieć amputowaną nogę, ale lekarzom ostatnie udało się ją uratować. Teraz przed 20-latkiem długa i żmudna rehabilitacja.
Jedno wydaje się pewne – wszystko co najgorsze Correa ma już za sobą. Teraz młody kierowca będzie potrzebował dużego wsparcia, ale on sam ma ogromną wolę do tego, aby wrócić. Jak sam przyznaje musi to zrobić dla swojego przyjaciela, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku stracił życie.
Juan Manuel Correa: Zaakceptowanie tego wszystkiego zajęło mi kilka tygodni. Trudno było to wszystko zrozumieć, gdy dostawało się leki przeciwbólowe w szpitalu i myślało o wypadku. Mam podejście pragmatyczne. Nic nie zmieni tego, co się wydarzyło w przeszłości. Dlatego muszę zrobić wszystko, by odzyskać zdrowie. Czuję smutek, gdy pomyślę o tym, że Hubert nie żyje. Był dobrym przyjacielem. Czuję, że muszę wrócić. Nie dla siebie, tylko właśnie dla niego. To było wypadek, który zmienił moje życie. Nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym.
Kierowca Charouz Racing System nie ukrywa, że po wypadku zupełnie inaczej patrzy na świat i wszystkie inne rzeczy. Przy tym wszystkim ma cel, jaki zamierza osiągnąć – dotrzeć po ciężkim wypadku na szczyt serii wyścigowej, a więc jeździć w Formule 1.
Juan Manuel Correa: Kiedy jesteś tak blisko śmierci i wychodzisz z wypadku żywy, twoje oczy otwierają się i dostrzegasz coś więcej niż wyścigi. Były momenty w szpitalu, gdy nie byłem pewien tego, czy chcę się znowu ścigać. Zdałem sobie sprawę, że kariera nie jest najważniejsza. To moja pasja, ale wypadek pokazał mi życiowe priorytety. Są nimi rodzina i moje zdrowie. Jednak potem doszedłem do wniosku, że ciągle we mnie jest pasja do ścigania. Przyjaciel zapytał mnie, czy przekreśliłem szanse na jazdę w F1. Powiedziałem mu, że mój wypadek nie sprawił, że przestałem o tym marzyć. To jest bardziej kwestia czy te marzenia warte są tak dużego ryzyka. Zdecydowałem jednak, że tak.