Holendrzy wykryli, że wyposażone w silniki Diesla – Jeep Grand Cherokee oraz Suzuki Vitara emitują w trakcie jazdy więcej tlenku azotu (NOx) niż w warunkach laboratoryjnych. Może to doprowadzić do zakazu sprzedaży tych aut na terenie całej Unii Europejskiej.
Producenci muszą szybko uporać się z tymi problemami, aby ich popularne modele nie straciły homologacji na Starym Kontynencie. Jeep już zapowiedział, że jest w stanie naprawić szkody aktualizacją oprogramowania. Będzie to wymagało wezwania do serwisu posiadaczy Grand Cherokee z 3-litrowymi V6-tkami.
Suzuki musi dopiero znaleźć rozwiązanie jak poprawić emisję w Vitarze. Dla japońskiego producenta to nie jedyne zmartwienie na europejskim rynku. Jest nim także… popularność modelu Jimny, który emituje 154-170 g dwutlenku węgla na kilometr, co zaraz może wygenerować potężne kary (od 1 stycznia 2020 r. naliczane będą kary za każdy gram powyżej wartości 95).
Nie jest też wykluczone, że wnioski z testów będą podstawą do wszczęcia postępowań wobec producentów. Niezgodność rzeczywistej emisji z wynikami wcześniejszych testów mogą stanowić podstawę do uznania tego za świadome oszustwo.
Tego typu weryfikacje rozpoczęto od wybuchu afery dieselgate w 2015 r., która w mniejszym lub większym stopniu obejmuje coraz większą liczbę producentów samochodów i podzespołów. Dotychczas nieprawidłowości oprócz w koncernie Volkswagena (Audi, Porsche, SEAT, Skoda, Volkswagen) wykryto w Boschu (był poddostawcą VW), Mercedesie i Mitsubishi. Podejrzenia padają także na Grupę PSA (Citroen, Peugeot) i Renault.
Niemiecka prokuratura węszy dieselgate w Mitsubishi. Wyniki w testach zaniżane nawet 40-krotnie