W ostatnim czasie bardzo dużo pojawiało się krytycznych uwag z wielu stron odnośnie rosnącego kalendarza wyścigowego w Formule 1. Krytycznie podchodzili do tego nawet kierowcy, którzy przyznają, że oni oraz wszyscy pracownicy w ich zespołach mają prywatne życie, a także rodziny i nie chcą poświęcać praktycznie całego roku na podróżowanie po świecie.
Zwłaszcza że weekend Grand Prix to nie tylko sam wyścig. Zespoły muszą stawić się w danym miejscu już kilka dni przed niedzielną rywalizacją. Od piątku odbywają się treningi, a wcześniejsze dni poświęcone są dla mediów i sponsorów.
Obowiązków jest zatem dużo, ale Jean Todt wychodzi z założenia, że osoby które są w Formule 1 powinny do tego podchodzić w zupełnie inny sposób i traktować to jako swego rodzaju zaszczyt.
Jean Todt: Myślę, że zanim zbliżymy się do granicy 25 wyścigów, będzie to długi proces. W tej chwili powinniśmy skoncentrować się na 22. Jesteśmy tak naprawdę pobłogosławieni, że możemy być w tym sporcie. W świecie, którym kochamy i kochamy to co robimy. Jesteśmy uprzywilejowani. Kto jest w Formule 1, jest osobą uprzywilejowaną. Oczywiście, masz pewne obowiązki. Kiedy byłem na różnych stanowiskach, pracowałem po 18 godzin dziennie, sześć lub siedem dni w tygodniu, ponieważ miałem w sobie pasję i chciałem rezultatu. Zatem oczywiście, jeśli masz ukochaną rodzinę, zrozumieją. I nie robisz tego przez całe życie. Ci, którzy są w F1 mają znacznie wyższe pensje niż inne firmy i powinni być bardziej szczęśliwi. To nie znaczy, że nie jest to ciężka praca.
Zespoły doszły do porozumienia, że kalendarz Formuły 1 nie będzie dłuższy niż 25 wyścigów w sezonie. Kolejnymi Grand Prix które mogą dojść to Arabia Saudyjska oraz Miami.