Wielu fanów motoryzacji na całym świecie ubolewa, że ten silnik nigdy nie znalazł zastosowania w seryjnie produkowanym samochodzie. Producenci eksperymentowali jednak z silnikami rotacyjnymi Wankla, z którego zrezygnowała ostatecznie nawet Mazda. Mimo licznych wad takiego rozwiązania, jeden z amerykańskich startupów próbował argumentować sprawę Wankla. Jednak nie w samochodach, a na morzu, w 11,6-litrowej formie typu Diesel.
Diesel z kosmosu
Jednostka otrzymała nazwę Model 2116R i jest dziełem aspirującego dostawcy silników okrętowych Rotary Power International. Według materiałów archiwalnych z sierpnia 200 0roku, silnik był jednostką dwuwirnikową z aluminiowym blokiem i warstwowym układem wtrysku bezpośredniego. Zapalny przez świecę zapłonową, która mimo niskiego stopnia sprężania 8,5:1 najwyraźniej pozwoliłaby silnikowi działać na wszystkim – od benzyny, po naftę, olej napędowy i paliwo lotnicze.
Szczytowa moc tej jednostki typu Diesel wynosiła 1000 KM osiąganych przy 3600 obr/min, a maksymalny moment obrotowy wynosił 2100 Nm.
RPI zaproponowało model 2116R jako podstawę dla większej linii morskich silników obrotowych, w tym czterowirnikowego modelu 4231R o pojemności 23,1 litra, a także sześciowirnikowego 6347R o pojemności… 34,7 litra. Mogły one wytwarzać odpowiednio 2000 i 3000 KM.
Na czym polegała jego zaleta?
Większa gęstość mocy Wankla w porównaniu z współczesnymi dieslami okrętowymi, nie wymagałaby tak dużej pływalności, aby utrzymać się na powierzchni wody przy danej mocy wyjściowej. Zwiększone zapotrzebowanie na chłodzenie tego typu silników byłoby zrekompensowane swobodnym dostępem do wody morskiej. Gdzie jest więc haczyk?
Cóż, przy 165 000 dolarów (620 tys. złotych) cena wywoławcza była o około 45 000 dolarów (170 tys. złotych) wyższa, niż klasyczny morski silnik tłokowy z najwyższej półki o podobnej mocy. RPI wspominało o planach wypróbowania silnika na początku 2000 roku na „szybkim promie”, jednak nie wiadomo, czy plany te kiedykolwiek się zmaterializowały.
Nie poddali się
Pozornie bez chętnych na zakup silnika, inżynierowie z RPI wrócili do desek kreślarskich. W 2001 roku wrócili z jeszcze bardziej radykalnym pomysłem – generatorem Wankla spalającym wodór. Biorąc pod uwagę, że potencjał wodoru jako paliwa jest przedmiotem debaty do dziś, propozycja ta nie mogła przynieść biznesowych korzyści.
Ostatecznie firma zdecydowała się sprzedawać 250-konne silniki Wankla oznaczone jako Series 70. Nie odniosły jednak one sukcesu, a w 2005 roku firma zakończyła swą działalność. Musimy jednak przyznać, że panowie mieli ogromną fantazję! Miejmy nadzieję, że ich pliki CAD wciąż znajdują się na jakimś zagubionym dysku twardym, czekając na ponowne odkrycie.