Najnowsza Dacia odbiła się szerokim echem, wszak to pierwszy „ogólnodostępny” samochód elektryczny dla przeciętnego Kowalskiego. Gdy jednak spojrzymy na listę podstawowego wyposażenia, możemy być w szoku. Ten samochód w podstawie nie ma naprawdę niczego!
Dacia w golasie
Dacia Spring jest bodaj najwolniejszym samochodem, jaki możemy dziś kupić w salonie jakiegokolwiek producenta. Ma silnik o mocy 44 KM, do setki przyspiesza w 19 sekund, a maksymalna prędkość to zaledwie 140 km/h. To wszystko jednak schodzi na dalszy plan, gdy zobaczymy listę wyposażenia.
Oczywiście, Dacia z założenia ma być tanim samochodem i nikt nie oczekuje po niej luksusów. Samochody mają być przyjazne dla osobistej mobilności, ze wszystkimi korzyściami, jakie się z tym wiążą. Samochód kosztuje 76 900 zł, a więc niemało – chyba że będziemy rozpatrywać go tylko w kategorii elektryków.
W tej cenie możemy kupić jednak całkiem nieźle wyposażoną Skodę, czy kilkuletniego Volkswagena. Dacia Spring w Niemczech dostępna jest tylko w wyższej wersji wyposażeniowej, za którą w Polsce trzeba zapłacić już ponad 80 000 zł. A co dostaniemy w całkowitej podstawie?
Jest tysiąc lepszych ofert
Prawie nic, choć i tak więcej, niż w Sandero. Wnętrze oferuje podstawowe wyposażenie, takie jak elektrycznie sterowane szyby, czy manualną klimę i podstawowe radio. Ale na tym się kończy. No, może poza obowiązkowym wyposażeniem bezpieczeństwa, takim jak poduszki powietrzne. Ale wycieraczki?!
Tak, dwie przednie wycieraczki są droższe, niż jedna, która występuje w podstawie. Choć nie mieści się to w głowie, jeśli kupicie najbardziej podstawową, najtańszą wersję Dacii Spring, otrzymacie tylko jedną wycieraczkę.
Czy można to tolerować w samochodzie za prawie 80 000 zł? Za takie pieniądze można przecież kupić Skodę Scala ze 150-konnym silnikiem 1.5 TSI… To bardzo nieciekawa oferta jak na standardy marki Dacia i nie potrafimy wyobrazić sobie, aby ktokolwiek rozsądnie myślący sięgnął po taką ofertę.